Reklama

Skrywany adres to nie amnestia przed sądem

Tysiące osób nie mogą wytoczyć procesu czy dochodzić odszkodowania, gdyż nie potrafią ustalić adresu pozwanego. Głośne sprawy polityków potwierdzają tę nieprawidłowość sądownictwa

Publikacja: 02.09.2008 08:19

Ten od lat nierozwiązany problem, utrudniający wielu poszkodowanym dostęp do sądu, odżył przy okazji procesu, jaki chciał wytoczyć poseł Arkadiusz Mularczyk byłemu prezesowi Trybunału Konstytucyjnego.

Poseł PiS oświadczył bowiem, że nie może złożyć pozwu, gdyż ma kłopoty z ustaleniem prywatnego adresu Jerzego Stępnia, a urzędnicy Trybunału nie chcą mu go podać.

Do podobnych sytuacji dochodziło już w przeszłości. Były premier Leszek Miller publicznie prosił o pomoc w ustaleniu adresu ministra Ziobry, by go pozwać. Innym razem sąd miał kłopot z zawiadomieniem o rozprawie Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich, gdyż adres Pałacu Prezydenckiego nie wystarczył – to bowiem nie jest miejsce zamieszkania.

Prawda jest tymczasem brutalna. Żeby komuś wytoczyć sprawę cywilną, np. za potrącenie na drodze czy lekarzowi – za błąd lekarski, trzeba znać jego adres. Zgodnie z art. 126 § 2 kodeksu postępowania cywilnego w pozwie musi być wskazane miejsce zamieszkania pozwanego (osoby fizycznej), w praktyce więc adres zameldowania. Nie ma większego kłopotu z pozwaniem osoby prawnej, spółki, gdyż tu wystarczy wskazanie siedziby firmy uwidocznionej w rejestrze, ale w wypadku osób fizycznych nie ma takich ułatwień. Bez adresu sąd pozew odrzuca, a sprawa nie nabiera biegu. Wielu się zniechęca i już do sądu nie wraca.

Nasi rozmówcy, jak rzadko zgodnie, wskazują trzy elementy, które złożyły się na tę barierę w dochodzeniu sprawiedliwości. Są to: przepisy nieprzystające do zmienionych realiów życia społecznego, tego, że ludzie coraz częściej zmieniają lokum, mają po kilka mieszkań; swego rodzaju psychoza ukrywania adresów, danych osobowych, także przez urzędy; wreszcie – formalizm sądów.

Reklama
Reklama

Adwokat Marek Gromelski uważa, że sąd ma obowiązek przyjąć pozew, choćby wskazano w nim Pałac Elizejski, i dopiero gdy się okaże, iż pozwany tam nie mieszka, zażądać nowego.

– To nie jest wyłącznie rygoryzm w stosowaniu przepisów – odpowiada sędzia Małgorzata Kuracka, przewodnicząca III Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Warszawie. – Od adresu zależy ustalenie właściwego dla sprawy sądu. Decyduje o tym bowiem miejsce zamieszkania pozwanego, sąd musi więc nim dysponować na etapie pozwu.

Doświadczeni adwokaci muszą nieraz uciekać się do sztuczek czy bardziej subtelnej gry z sądem. – Ja w takiej sytuacji podaję kilka prawdopodobnych adresów, a jeśli nie trafię, to wskazuję instytucje, np. miejsce pracy, ZUS, które na zapytanie sądu mają obowiązek adres ujawnić – mówi adwokat Roman Nowosielski.

Kłopot w tym, że znaczna część sądów uważa, iż znalezienie adresu to wyłączny obowiązek powoda (jego adwokata). – Bez zmiany przepisów nie widzę szans na istotną poprawę – mówi adwokat Marcin Radwan-Röhrenschef, który przyglądał się rozwiązaniom amerykańskim. – Tam doręczaniem pism sądowych, ustalaniem adresów zajmują się wyspecjalizowane firmy działające na zlecenie sądów. Może obowiązek ten należałoby przenieść na sądy – one łatwiej zdobędą te dane.

Od lat borykam się z problemem ustalania adresu. Połowę winy widzę w opacznym stosowaniu, nieszczęśliwych zresztą, rygorów ustawy o ochronie danych osobowych, zwłaszcza przez podległe MSWiA Centralne Biuro Adresowe. Wydaje ono zaświadczenia dopiero po złożeniu pozwu i to po kilku tygodniach, gdy sąd go już odrzuci właśnie z powodu braku adresu. Przede wszystkim powinni się więc spotkać przedstawiciele MSWiA, Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Naczelnej Rady Adwokackiej, która reprezentuje w tym wypadku obywateli, by ustalić sensowne zasady udzielania informacji adresowych. Docelowo należałoby ten obowiązek przenieść na sądy, ale to wymaga zmiany prawa.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.domagalski@rp.pl

Reklama
Reklama

Ten od lat nierozwiązany problem, utrudniający wielu poszkodowanym dostęp do sądu, odżył przy okazji procesu, jaki chciał wytoczyć poseł Arkadiusz Mularczyk byłemu prezesowi Trybunału Konstytucyjnego.

Poseł PiS oświadczył bowiem, że nie może złożyć pozwu, gdyż ma kłopoty z ustaleniem prywatnego adresu Jerzego Stępnia, a urzędnicy Trybunału nie chcą mu go podać.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Reklama
Prawo rodzinne
Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok dla konkubentów. Muszą się rozliczyć jak po rozwodzie
Prawo karne
Wypadek na A1. Nagły zwrot w procesie Sebastiana M.
Prawo pracy
Prawnik ostrzega: nadchodzi rewolucja w traktowaniu samozatrudnionych
Zawody prawnicze
Rząd zdecydował: nowa grupa zawodowa otrzyma przywilej noszenia togi
Sądy i trybunały
Rzecznik dyscyplinarny sędziów „na uchodźstwie”. Jak minister chce ominąć ustawę
Reklama
Reklama