Sądowe spory mogą się okazać kosztowne. Mali przedsiębiorcy nie są tu wyjątkiem. Jeśli nie wykażą przed sądem braku środków na opłaty sądowe, muszą się liczyć z koniecznością sięgnięcia do kieszeni i wyłożenia pewnych kwot. Jeśli wygrają sprawę, sąd może przyznać im od drugiej strony zwrot kosztów. Czasem będzie to jednak marna pociecha. Zwłaszcza w postępowaniu cywilnym. Jeśli bowiem się okaże, że przegrywający nie ma pieniędzy, przedsiębiorca nie tylko nie uzyska kwot, o które wystąpił, ale i przepadną mu poniesione w sprawie koszty. Przed sądem administracyjnym ryzyko niewypłacalności jest zdecydowanie mniejsze. Poniesione przez przedsiębiorcę koszty będzie bowiem zwracała jakaś instytucja publiczna.
[srodtytul]Tak samo i tu, i tu[/srodtytul]
Niezależnie od tego, o jaki tryb chodzi, kolejne etapy postępowania pociągają za sobą konieczność ponoszenia pewnych kosztów. [b]Obowiązek uiszczenia opłaty wiąże się przede wszystkim z wniesieniem do sądu pisma bądź to wszczynającego postępowanie, bądź to składanego już w jego toku. Innymi słowy płaci ten, kto wszczyna sprawę. [/b]W procedurze cywilnej pismem wszczynającym postępowanie jest pozew albo wniosek, w sądzie administracyjnym natomiast – skarga. Nie oznacza to jednak, że za inne pisma płacić nie trzeba. Wręcz przeciwnie, te składane na późniejszych etapach postępowania też wiążą się często z koniecznością wyłożenia dodatkowych pieniędzy.
Opłaty sądowe dzielą się co do zasady na stałe i stosunkowe. Te pierwsze określane są po prostu w ustawie jako konkretna kwota – np. 100 czy 200 zł. Przedsiębiorcy nie pozostaje wówczas nic innego, jak ustalić, czy składane przez niego akurat pismo nie podlega przypadkiem takiej opłacie – i ją uiścić. Przy opłacie stosunkowej natomiast przydadzą się ponadto podstawowe wiadomości z zakresu arytmetyki. Ustawodawca określa ją bowiem jako pewien procent od wartości przedmiotu sporu. W postępowaniu cywilnym jest to 5 proc. (nie mniej jednak niż 30 zł i nie więcej niż 100 tys. zł). W administracyjnym natomiast wysokość należnej kwoty ma charakter progresywny i w zależności od „wartości” zaskarżonej czynności administracyjnej spada z 4 do 1 proc. (nie mniej niż 100 zł i nie więcej niż 100 tys. zł).
[srodtytul]Groźny formalizm[/srodtytul]