Naczelny Sąd Administracyjny oddalił skargę kasacyjną Zarządu Okręgowego PZŁ w Olsztynie ?(sygn. akt I OSK 89/13).
Dziennikarz domagał się od olsztyńskiego ZO PZŁ m.in. informacji, ile dni łowczy okręgowy przebywał w latach 2010–2011 w delegacjach służbowych, ile na urlopach i jakie były ich koszty. Pytał też, ile osób jest zatrudnionych w zarządzie, ile wynoszą ich wynagrodzenia, i jakie były przychody i rozchody zarządu.
– Prowadzimy kilkadziesiąt takich spraw – mówi Piotr Gawlicki, redaktor naczelny „Łowieckiego". – Gospodarka finansowa PZŁ powinna być jawna, bo są to pieniądze członków związku. Tymczasem informacje, na co się je wydaje, traktuje się jak tajemnicę najwyższego rzędu. Tajny stał się nawet regulamin wynagradzania. Z okręgów otrzymujemy wymijające odpowiedzi albo nie dostajemy ich w ogóle. A kiedy wojewódzkie sądy administracyjne uwzględniają nasze skargi, zarządy okręgowe PZŁ zaskarżają te wyroki do NSA.
– Udzielanie tego rodzaju informacji jest czasochłonne, wymaga przejrzenia nieraz tysięcy dokumentów finansowych, a zarządy PZŁ mają po kilku pracowników – mówi Dariusz Zalewski, przewodniczący ZO PZŁ w Olsztynie. – Nakład pracy i środków na specjalne oddelegowanie pracowników to koszty dla PZŁ, który jest organizacją samofinansującą się. A podobne pytania „Łowiecki" wystosował do większości zarządów okręgowych PZŁ.
Olsztyński ZO PZŁ przekazał redakcji informacje o urlopach łowczego, ilości pracowników (siedmiu etatowych), ich wynagrodzeniach oraz przychodach i rozchodach zarządu. Pozostałych informacji odmówił. Wyjaśnił, że nie prowadzi wykazów, ile dni łowczy okręgowy przebywał w delegacjach służbowych, i ile one kosztowały. Nie ma też zestawień, ile pieniędzy wydał na umowy-zlecenia i umowy o dzieło dla pracowników etatowych i nieetatowych.