To początek tegorocznego sezonu urlopowego w niemal całej Europie.
Piloci, których reprezentuje 10 organizacji związkowych, domagają się podwyżek płac o 5 proc. w tym roku, ponieważ są zdania, że należy im się udział w zysku przewoźnika za 2017 rok i doprowadzili już w tym roku do 15 dni strajków. Kosztowały one przewoźnika 400 mln euro i dymisję prezesa linii, Jean-Marca Janaillaca. Były prezes nie zgadzał się na warunki związkowców przekonując, że linia musi odnowić flotę, co jest bardzo kosztowne. Jego propozycją była podwyżka o 7 proc., ale rozłożona na cztery lata i uwarunkowana od kondycji linii.
Z powodu strajków AF przewiozła w maju 2018 o 1,7 proc pasażerów mniej, niż przed rokiem. Wszystkie inne duże linie europejskie odnotowały w tym czasie wzrost. Na razie linii szefuje Anne-Marie Couderc, która bez powodzenia usiłowała porozumieć się ze związkowcami w ostatni piątek, 8 czerwca. Po fiasku rozmów nowa szefowa Air France wystosowała pismo do związkowców, w którym zapewniała, że chce z nimi nadal rozmawiać i w przyszłym tygodniu, najprawdopodobniej 14 czerwca, przedstawi nowe propozycje porozumienia. Tyle, że pani Coudrac i jej tymczasowy zarząd nie mają mandatu do negocjacji i związkowcy doskonale o tym wiedzą.
W przypadku Air France rząd przyjął znacznie bardziej sztywne stanowisko, niż podczas poprzednich konfliktów i zapowiedział, że linia nawet nie ma co marzyć o finansowym wsparciu ze strony państwa, które ma 14,3 proc. udziałów w przewoźniku i nie planuje ich zmniejszenia, chociaż nie wyklucza pozbycia się ich w dalszej przyszłości. Minister gospodarki, Bruno Le Maire ujawnił, że nowy prezes najprawdopodobniej obejmie stanowisko we wrześniu.