Nieprzyjemną sobotę mieli pasażerowie Sun Country Airlines, którzy stawili się na swoje loty tylko po to, by dowiedzieć się, że zostały odwołane na długo przed dniem planowanego rejsu. Sun Country nie poinformowały swoich pasażerów ani e-mailem, ani telefonicznie o tym, że ich rejsy zostały odwołane. Dla pasażerów oznaczało to istotne niedogodności, na które nakładały się powody, dla których zależało im na tym, by dotrzeć do celu.
Jedna z pasażerek, która utknęła na lotnisku w Newark, opowiadała stacji FoxNews9, że była zdesperowana, by dotrzeć do celu, gdyż chciała być przy umierającej matce. Ostatecznie udało się jej polecieć innymi liniami, ale przedtem bezskutecznie próbowała się połączyć z Sun Country. Inna pasażerka ostatecznie zapłaciła 150 dolarów za Ubera do Filadelfii, skąd złapała lot do Minneapolis, za który zapłaciła 400 dolarów.
Problemy Sun Country Airlines okazały się mieć bardzo trywialną przyczynę. Przewoźnik zakończył przechodzenie na nowy system komputerowy automatyzujący codzienną działalność linii. Niestety, przy instalacji zapomniano o… włączeniu automatycznych powiadomień dla pasażerów o odwołanych lotach. W efekcie, jak podaje „Star Tribune”, pasażerowie 6 rejsów musieli sami szukać sposobów na dotarcie do celu. Cała sytuacja może wydawać się nawet całkiem zabawna, gdyż system wdrożony przez przewoźnika miał również na celu doprowadzić do tego, by takich sytuacji, jak brak informacji, nie było w ogóle.
- Szczerze przepraszamy pasażerów wszystkich sześciu odwołanych lotów. To nie jest doświadczenie, które chcielibyśmy oferować, ani którego nasi klienci powinni się spodziewać – przekazał przewoźnik w oświadczeniu.
Pasażerom zaoferowano możliwość zmiany rezerwacji lub pełny zwrot kosztów. Przewoźnik zobowiązał się również do pokrycia kosztów zakwaterowania będącego skutkiem odwołania lotów oraz zaoferował każdemu pasażerowi voucher o wartości 200 dolarów.