- Nasza zdolność świadczenia usług jest w dalszym ciągu duża - powiedział Reuterowi podczas wizyty w zakładzie produkcji samolotów szerokokadłubowych w Everett koło Seattle nawiązując do dalszego kupowania aktywów, aby powiększyć istniejący od 2 lat dział usługowy Global Services. - Mamy możliwości finansowe na uporanie się z MAX-ami i będziemy nadal inwestować w przyszłości - dodał.
Boeing pracuje nad naprawą oprogramowania, które mogło mieć związek z dwiema katastrofami i zakłada, że uziemione samoloty wzlecą w powietrze już w październiku. Z nowym oprogramowaniem wykonały już ok. 560 lotów. - W dalszym ciągu przewidujemy zezwolenie na powrót do eksploatacji na początku IV kwartału. Osiągamy postęp w tym harmonogramie - powiedział szef Boeinga.
Czytaj także: Rosjanie pozwali Boeinga za 737 MAX
Równocześnie Muilenburg chce rozbudować dział usług obejmujący dostawę części zamiennych, serwisowanie i prace analityczne, aby w ciągu 10 lat doszedł do obrotów 50 mld dolarów z ok. 17 mld w 2018 r. Boeing kupił w ubiegłym roku za 4,24 mld dolarów wraz z długiem dystrybutora części KLX Inc.
Koncern przygotowuje się ponadto do zwiększenia rytmu produkcji MAX-ów do poziomu sprzed ich uziemienia, czyli do 52 sztuk co miesiąc od lutego i do 57 sztuk od czerwca. - Pracujemy teraz z naszym łańcuchem dostawców nad nowym rytmem. To wszystko ma związek z październikową datą powrotu tych maszyn do eksploatacji - powiedział Muilenburg.
Możliwa duża umowa z Chinami
Zakończenie trwającej od roku wojny handlowej Stanów z Chinami może doprowadzić do zawarcia z Chinami dużej umowy sprzedaży samolotów - poinformował prezes Boeinga, ale zastrzegł, że trudno przewidzieć termin podpisania takiej umowy. - Mamy nadzieję, że jeśli dojdzie do rozwiązania kwestii handlu, to będzie to z korzyścią dla zamawiania samolotów - dodał.