To wyraźna odpowiedź na niemiecką ekspansję Ryanaira, który tylko z berlińskiego lotnisko Schoenefeld w 50 kierunkach. I rzeczywiście niewielką część biletów sprzedaje po 9,99 euro. —To ekologiczna i ekonomiczna nieodpowiedzialność, która szkodzi całej branży — przekonuje Carsten Spohr w wywiadzie dla szwajcarskiego dziennika „Neue Zuercher Zeitung". Lufthansie udało się już przekonać władze austriackie go wprowadzenia minimalnej ceny biletów lotniczych, która wynosi teraz 40 euro. W ten sposób powstrzymana została ekspansja nie tylko Ryanaira, ale i Wizz Aira na wiedeńskim lotnisku. W Niemczech i Szwajcarii się to nie udało. W Wielkiej Brytanii rejsy do Wiednia kosztują 9,99 funta „plus opłaty", czyli wszystkie dodatki i na końcu dopłata narzucona przez rząd.
Czytaj także: Znów będzie można latać. Co czeka pasażerów?
Ryanair szybko udało się porozumieć z pilotami irlandzkimi i brytyjskimi, dzięki presji na rynku pracy wywołanej przez pandemię COVID-19. Te dwie największe grupy pilotów zgodziły się na obniżki płac o 20 proc. na cztery lata. Podobne porozumienia Ryanair podpisał ze związkami zawodowymi, tyle że w tym wypadku obniżka zarobków, również na cztery lata, wyniosła 10 proc. Był to wyraz solidarności załogi, w przeciwnym razie Ryanair zamierzał zwolnić 3,5 tys. pilotów i pracowników pokładu. Wcześniej pozbył się 250 osób zatrudnionych w administracji.
Michael O'Leary, prezes Ryanaira bardzo zdenerwował się pomocą publiczną, jaką dostały już KLM, Air France i Luthansa. Zapowiedział, że oprotestuje to wsparcie finansowe w Brukseli. W odpowiedzi prezes Lufthansy, Carsten Spohr zapewnił, że jego linia w najbliższej przyszłości wprawdzie nie stanie się wolna od długu (część wynoszącego 9 mld euro wsparcia dla LH stanowią kredyty z państwowego banku KfW, a inne są gwarantowane przez państwo), ale niemiecki przewoźnik będzie szukał finansowania na rynku, po to, aby jak najszybciej zwrócić publiczne pieniądze. Lufthansa ma czas na zwrot publicznego wsparcia do 2023 roku.