Z tego, co z kolei donoszą dobrze poinformowane „Gulf News " z Abu Zabi, skąd pochodzi główny akcjonariusz Air Berlin, linie Etihad cały proces rozparcelowania, bądź przejęcia w całości drugiego co do wielkości niemieckiego przewoźnika ma potrwać nie dłużej, niż do połowy listopada, czyli początku najtrudniejszego sezonu w europejskim lotnictwie. Kryzys w Air Berlin trwał już od kilku miesięcy,ostatecznie linia ogłosiła upadłość po tym, jak Etihad, który wpompował w AB 1,2 mld euro poinformował,że nie dopłaci już ani centa.
Linie takie, jak Air Berlin, głównie wożące urlopowiczów na wakacje zarabiają przede wszystkim w ciągu 12 letnich tygodni. Na tyle ma szansę wystarczyć kredyt pomostowy, jaki AB otrzymał od rządu w Berlinie. Jeśli tych pieniędzy zabraknie, przewoźnik będzie zmuszony do uziemienia samolotów.
Jako pierwszy z Winkelmanem i zarządem Air Berlin rozmawiał prezes Lufthansy Crsten Spohr. Szef największej linii niemieckiej wyraźnie już ograniczył swoje plany deklarując przejęcie nie 90, ale 75 ze 140 maszyn od Air Berlin (łącznie z już eksploatowanymi 38.), a także części personelu upadłego przewoźnika, zastrzegając się jednak, że załoga bankrutującej linii nie ma co liczyć na warunki finansowe, jakie miała dotychczas. Mają oni zarabiać tyle, ile płaci Eurowings.
— To są najlepsi ludzie na rynku i chcemy przejąć tylu z nich, ilu tylko się ta. Ale oczywiście nie jesteśmy w stanie zagwarantować im takich warunków , jakie mieli w Air Berlin, tylko takich, jakie gwarantujemy w Eurowings. Zapewniam jednak, że będziemy honorować i doświadczenie i stanowiska, jakie zajmowali w Air Berlin— mówił Carsten Spohr.
Air Berlin zatrudnia 7,2 tys. osób, z czego 1,2 tys. już lata dla Lufthansy. Warunkiem Spohra jest również drastyczne ograniczenie zadłużenia AB.