Pociągiem z Warszawy do Barcelony bez przesiadki. Takie są plany

Projekt Trans Europe Express (TEE) zaczyna nabierać tempa. A pomysły są już znacznie ambitniejsze niż podczas ustaleń ministrów transportu wiosną tego roku.

Publikacja: 28.10.2021 10:34

Pociągiem z Warszawy do Barcelony bez przesiadki. Takie są plany

Foto: Adobe Stock

W tej chwili, żeby pojechać pociągiem z polskiej stolicy do Barcelony trzeba przesiąść się przynajmniej cztery razy. Jeśli plany rzeczywiście się ziszczą, to docelowo nie będziemy musieli wysiadać ani razu aż do stacji końcowej, bo wagony będą odłączane i dołączane do konkretnych składów. No chyba, że wcześniej postanowimy chwilkę przejść się po peronie.

Czytaj więcej

Po Europie pojedziemy nocnymi pociągami

W Berlinie zakończyła się konferencja transportowa, a przed Deutsche Technikmuseum wystawiono lokomotywy z lat 60. i 70. które wówczas ciągnęły składy transeuropejskich pociągów. Z Warszawy, bez żadnych przesiadek można wtedy było dojechać do Paryża, Hoek Van Holland czy Ostendy. Jeśli w tych dwóch ostatnich miastach przesiedliśmy się na prom, to był to najtańszy i bardzo wygodny sposób podróżowania do Wielkiej Brytanii. Cena biletu stanowiła niespełna jedną trzecią tego, co trzeba było zapłacić za przelot samolotem.

Pomysł na przywrócenie podróży pociągami po Europie nie wynika jednak z nostalgicznych ciągot. W programach walki ze zmianami klimatycznymi jest m.in. likwidacja połączeń lotniczych na trasach krótszych niż 700 km. I wszystko idzie w tym kierunku. Austriacy już zabronili krótkich lotów, Francja nakazała skasowanie wszystkich połączeń krajowych do miejsc, w które można dojechać pociągiem w 2,5 godziny. Ostatnio Belgowie każą dopłacać dodatkowo do wszystkich rejsów krótszych niż 600 km. Ograniczenia wprowadza także Skandynawia.

W takiej sytuacji podróże pociągami będą naturalnym rozwiązaniem.

Czytaj więcej

Powrót Trans-Europe Express. Czy czeka nas renesans kolei?

Na początek TEE 2.0 (właścicielem tej marki są niemieckie Deutsche Bahn) ma wzorować się na podróżach skopiowanych z rozwiązań z lat 60. kiedy to kolejami jechało się wręcz luksusowo, przede wszystkim na trasach łączących Francję, Niemcy, Włochy, Holandię i Belgię. A przewoźnicy z tych krajów blisko ze sobą współpracowali. Przy tym połączenia były tak ustawione, że na przykład do innego kraju można było pojechać na jeden dzień, a dwie noce spędzić w pociągu. Taki układ rzeczywiście skutecznie mógłby konkurować z liniami lotniczymi, bo bilety na rejsy powrotne tego samego dnia są zazwyczaj drogie, a i podróż należy do męczących.

W tej sytuacji Trans European Express rzeczywiście może okazać się pomysłem na podróże po Europie. W maju 2021 ministrowie transportu większości krajów UE, w tym Polski podpisali list intencyjny który zakłada odtworzenie sieci połączeń sprzed 40-50 lat. Siecią miałby zarządzać międzynarodowy operator kupujący usługi od konkretnych narodowych przewoźników, którzy byliby udziałowcami w tym przedsięwzięciu. Dzięki temu nie byłoby problemów ze sprzedażą biletów, a połączenia dogodniejsze, gdyby okazało się, że trasa podróży okazała się skomplikowana.

Projekt przewiduje, że na początek nowoczesna kolej połączyłaby Barcelonę, Berlin, Amsterdam, Frankfurt, Rzym, Brukselę oraz Warszawę. Na kolejnym etapie do sieci miałyby dołączyć Szwecja oraz Węgry.

Czytaj więcej

Trans Europe Express 2.0. Nocne ekspresy będą konkurencją dla samolotów

Przewiduje się, że nowa usługa zostanie zbudowana na istniejącej siatce połączeń, do której będą dołączone nowe trasy. I oczywiście nie będzie tak, że w ofercie znajdą się jedynie bilety pierwszej klasy, jak to było ponad pół wieku temu. W założeniach jest, że każdy przejazd, bez przesiadek umożliwi podróż przez przynajmniej trzy kraje członkowskie, a minimalna długość takiej trasy, to 600 kilometrów. Dzisiaj 17 z najczęściej wybieranych lotniczych połączeń w Europie, to rejsy o dystansie nie więcej niż 700 kilometrów. W raporcie o przyszłości transportu kolejowego przygotowanym na zamówienie rządu niemieckiego czytamy „Teoretycznie wszystkie te loty mogą spokojnie zostać zastąpione przez kolej”.

Oczywiście przygotowanie i uruchomienie takiej siatki połączeń potrwa, ale szefowie europejskich przewoźników już teraz lobbują za projektem. Jean-Pierre Farandou, prezes francuskich SCNF uważa, że już w tej chwili połączenia kolejowe skutecznie konkurują z lotnictwem. — Przewożą pasażerów z centrum jednego miasta do centrum drugiego, nie ma takich obostrzeń w kontroli bezpieczeństwa, a dojeżdżając na dworzec nie tkwi się w korkach takich, jakie zazwyczaj zatrzymują ruch w drodze na lotnisko — mówi Jean Pierre Farandou. Prezes SCNF nie ostrzegł jednak, że jego pracownicy należą do najczęściej strajkujących w Europie, ale i pracownicy branży lotniczej także mają na swoim koncie akcje protestacyjne.

Na razie więc zobaczymy zalążki tego ambitnego projektu. W należących do austriackich kolei ÖBB nocnych pociągach Nightjet w 2022 roku pojawią się nowe wagony sypialne i kuszetki. PKP Intercity przymierza się do uruchomienia połączeń na trasie Warszawa–Berlin–Bruksela. Mają być one właśnie jednym z elementów koncepcji TEE. W rozwój europejskich nocnych połączeń ma się wpisywać współpraca Intercity z austriackimi ÖBB. Chodzi o nocny pociąg Chopin relacji Warszawa–Kraków–Wiedeń z wagonami do Pragi i Budapesztu. A Nightjet relacji Wiedeń–Wrocław–Berlin, prowadzi również wagony z Budapesztu i Przemyśla.

Czytaj więcej

Adam Woźniak: Podróże dla zamożnych

W tej chwili, żeby pojechać pociągiem z polskiej stolicy do Barcelony trzeba przesiąść się przynajmniej cztery razy. Jeśli plany rzeczywiście się ziszczą, to docelowo nie będziemy musieli wysiadać ani razu aż do stacji końcowej, bo wagony będą odłączane i dołączane do konkretnych składów. No chyba, że wcześniej postanowimy chwilkę przejść się po peronie.

W Berlinie zakończyła się konferencja transportowa, a przed Deutsche Technikmuseum wystawiono lokomotywy z lat 60. i 70. które wówczas ciągnęły składy transeuropejskich pociągów. Z Warszawy, bez żadnych przesiadek można wtedy było dojechać do Paryża, Hoek Van Holland czy Ostendy. Jeśli w tych dwóch ostatnich miastach przesiedliśmy się na prom, to był to najtańszy i bardzo wygodny sposób podróżowania do Wielkiej Brytanii. Cena biletu stanowiła niespełna jedną trzecią tego, co trzeba było zapłacić za przelot samolotem.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
100 zł za 8 dni jazdy pociągami. Koleje Śląskie kuszą na majówkę. A inni?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Transport
Singapurskie Changi nie jest już najlepszym lotniskiem na świecie
Transport
Polowanie na rosyjskie samoloty. Pomagają systemy śledzenia lotów
Transport
Andrzej Ilków, prezes PPL: Nie zapominamy o Lotnisku Chopina. Straciliśmy kilka lat
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Transport
Maciej Lasek: Nie wygaszamy projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego