Po ponad dwóch latach prac rządu i aż dziesięciu wersjach planowanych przepisów, na łączoną sejmową Komisję Infrastruktury oraz Cyfryzacji i Innowacyjności trafi wreszcie projekt nowelizacji ustawy o transporcie. Ma ona uregulować działalność aplikacji jak Uber, czy Bolt (dawne Taxify). Ale zdecyduje też o przyszłości tysięcy taksówkarzy. Projekt noweli przyjęty z początkiem kwietnia przez rząd podzielił branżę taxi. Spora jej część przeciwna jest m.in. proponowanemu zniesieniu egzaminów, a w praktyce uwolnieniu zawodu taksówkarza, czy rozmyciu odpowiedzialności pośredników za wykonywanie przewozów przez kierowców nie spełniających wymogów prawa (przez co są w stanie oferować konkurencyjne ceny usług). - Jeśli w I czytaniu nie uwzględnione zostaną nasze postulaty, wznowimy protest - ostrzega Jarosław Iglikowski, przewodniczący Związku Zawodowego "Warszawski Taksówkarz". - Posłowie PiS już pokazywali, że są w stanie zmienić rządowy projekt. Oczekujemy właśnie takiego scenariusza - dodaje.
Rząd i prokuratura biorą się do kontroli aplikacji przewozowych
Ale posłowie w komisji nie będą mieli zbyt wiele czasu na wysłuchanie zainteresowanych stron i pracę nad nowelą. Jak się dowiedzieliśmy salę na posiedzenie zarezerwowano tylko na trzy godziny. Prace mają być ekspresowe. W czwartek zaplanowano już II czytanie, a minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz deklaruje, że ustawa mogłaby być uchwalona na przełomie maja i czerwca, by mogła wejść w życie w styczniu 2020 r.Eksperci sugerują, że takie tempo oznacza, iż projekt może zostać przyjęty w dotychczasowej wersji. A to rozwiązanie, które nie jest korzystne nie tylko dla branży taxi, ale też dla Ubera. - Projekt umacnia monopol taksówek, likwidując kompletnie przewóz osób. Dla nas to perspektywa ogromnej zmiany. Wciąż dyskutujemy, jak wpłynie na nasz biznes - podkreśla Ilona Lartigue, rzecznika Ubera.
Amerykańska firma obawia się, że pod presją protestu taksówkarzy sprawy w Sejmie potoczą się na jego niekorzyść.
Cały tekst w jutrzejszym wydaniu "Rzeczpospolitej".