A prezes Ryanaira, Michael O'Leary mówi, że ruszy z lotami za Atlantyk wtedy, kiedy będzie miał właściwy samolot. I po odpowiedniej cenie.
Nie jest wykluczone, że Boeing właśnie wymyślił taką maszynę — 180 miejscowy samolot, następcę modelu B757, który wielkością będzie się plasował pomiędzy B737 i B787. Taki rozmiar pozwoli Ryanairowi na postój, wyjście pasażerów z maszyny i wejście odlatujących na pokład w czasie nie dłuższym, niż pół godziny. Ceny biletów w wysokości ok 100 euro na trasie Europa USA, oczywiście przy utrzymanie promocji za 1 euro.
Czy rzeczywiście ruszy produkcja tego modelu zależy od wyników rozmów Boeinga z liniami lotniczymi.
Tak samo prezentuje się przyszłość superjumbo A380 Airbusa. Tim Clark, dyrektor generalny Emirates, obiecuje europejskiemu konsorcjum, że jest gotowy kupić nawet 200 takich maszyn, jeśli będą one miały lepsze silniki. Airbus zebrał dotychczas 318 zamówień na takie maszyny, z czego 140 od Emirates, które superjumbo latają nawet na trasie Dubaj-Barcelona. Jeszcze w marcu, w ramach promocji, A380 Emirates ma przylecieć na warszawskie lotnisko Chopina. Jeśli ostatecznie Clark nie zdecyduje się na dokupienie największych samolotów świata, bo ekspansja Emirates zaczęła już wyraźnie drażnić konkurencję, Airbus znajdzie się w kłopotach. Dodatkowo Clark rozważa jeszcze zamówienie Boeingów 787 i Airbusów A350, tyle, że też z oszczędnymi silnikami.
Jakąś nadzieją dla Airbusa są Turkish Airlines, które naśladują strategię przewoźnika z Dubaju. Teraz turecki przewoźnik rozmawia o wypożyczeniu superjumbo od Malaysian Airlines. Po dwóch tragediach w ciągu jednego roku malezyjska linia po prostu nie potrzebuje takiej maszyny. A jeśli rzeczywiście powiodą się plany budowy mega-hubu w Stambule już w roku 2017 r., gdzie rocznie ma przewijać się 150 mln pasażerów, Turkish będzie potrzebował dużych maszyn. Na razie - we środę 11 marca zamówił cztery kolejne — A330.