Spółka o równych udziałach Airbusa i włoskiej Leonardo Finmeccanica odczuła też odraczanie odbioru przez niektórych klientów z powodu niepewnej sytuacji gospodarczej, podobnie jak wielcy producenci. ATR dostarczył klientom 80 maszyn, a zakładał 88, po 76 sztukach w 2015 r. i rekordzie 160 w 2014 r.
- Popyt w lotnictwie wyraźnie zmalał, ale segment najmniejszych samolotów ma tendencję do najbardziej gwałtownej reakcji na wahania rynku — wyjaśnił dziennikarzom nowy (od listopada) prezes Christian Scherer. — Stabilizujemy produkcję na poziomie 80 sztuk, co jest właściwym poziomem dla naszej firmy na obecnym rynku turbopropów.
Portfel zamówień zmalał o 18 proc. do 212 sztuk, co oznacza niecałe trzy lata produkcji.
ATR, który przyznaje się do ponad jednej trzeciej rynku samolotów 50-90-miejscowych ogłosił rok temu, że zamierza wrócić w najbliższych latach do rytmu dostaw 100 sztuk rocznie. W 2016 r. obroty zmalały o 10 proc. do 1,8 mld dolarów (1,7 mld euro), co było jednak drugim wynikiem w ciągu 35 lat istnienia. Wraz ze wzrostem cen ropy powyżej 50 dolarów grupa liczy na poprawę popytu zwłaszcza w krajach mających za mało samolotów regionalnych. Pertzes Scherer spodziewa się zamówień z USA, gdzie ATR rozmawia z jednym przewoźnikiem i z Chin.
Kanadyjska pomoc dla Bombardiera
Christian Scherer jest zaniepokojony pomocą władz prowincji Quebec dla Bombardiera. Rywal otrzymał już w 2015 r. miliard dolarów i rozmawia z rządem federalnym w Ottawie o podobnej pomocy. ATR uważa, że pomoc Bombardierowi, aby nie zbankrutował z powodu opóźnień w programie samolotów CSeries na 110-130 miejsc może wywołać rykoszetem nierówne warunki w wojnie cenowej na rynku samolotów 70-80 miejscowych, na którym ma do czynienia z Q400.