- Bogu dziękuję - zaczęła komentować Julia Pitera i myślałem, że chodzi jej o to, że premier uszedł z życiem, jednak pani poseł miała coś innego na myśli - że to się stało za tego rządu, a nie poprzedniego, bo już byłyby insynuacje, że to PO chciała coś PiSowi zrobić. - Pozwoliłem sobie puścić mimo uchem te złośliwości dotyczące pocisku, insynuacje, że to ma coś wspólnego z PiSem, bo to było poniżej pewnego poziomu debaty publicznej - zareagował Zbigniew Girzyński. Poseł byłej partii rządzącej nie mógł się zdecydować, czy puścił „mimo uszu” czy „mimochodem” i wyszło mu coś między ścianą a sufitem.
Pikanterii aferze dodaje fakt, że robotnicy wycinali świetlik w suficie, co oznacza, chcieli wpuścić do rządu więcej światła. Zdezorientowane społeczeństwo uspokoił dopiero Tomasz Arabski ujawniając kulisy ewakuacji: - Była dosyć zabawna scena, bo premier wieczorem pracował nad expose, akurat miał dobry humor - opowiadał nowy szef Kancelarii Premiera, a na koniec przekazał Polakom słowa Donalda Tuska skierowane do młodych urzędników: - No dzieci, dzieci, szybko, bo musimy schodzić. Kapitan schodzi ostatni.
Jak to? Już schodzi? Ledwie dwie bomby dzień po dniu mu podłożyli i już opuszcza mostek? Ta z poniedziałku była rzeczywiście groźna, bo to sex-bomba o kryptonimie Doda. Tak wyściskała premiera, że od razu przypomnieli się John Kennedy i Marylin Monroe. Chyba trzeba wziąć do BOR-u więcej saperów, żeby miny rozbrajali z marszu.
Skomentuj na blog.rp.pl/lutomski