Domalik zadebiutował jako reżyser telewizyjny filmem „Cień”, który był adaptacją opowiadania Czechowa „Czarny mnich”, w teatrze zaś inscenizacją „Czajki”. W najbliższy wtorek TVP Kultura przypomni jego inscenizację „Wiśniowego sadu”.
Krystyna Janda gra Raniewską, to czwarta czechowowska postać w dorobku tej artystki. Zadebiutowała jako Masza w słynnej telewizyjnej inscenizacji „Trzech sióstr” w reżyserii Aleksandra Bardiniego, potem dwukrotnie wystąpiła w „Mewie” najpierw jako Nina Zarieczna na deskach Ateneum, później jako Irena Arkadina w Teatrze Studio. Niedawno w swoim Teatrze Polonia wyreżyserowała „Trzy siostry”.
– Nie wyobrażam sobie świata bez sztuk Czechowa – mówi aktorka „TV Magazynowi Rzeczpospolitej”. – Teatr bez Czechowa miałby tylko jedną nogę. Jest wiele kobiecych postaci w jego twórczości, a Raniewska jest jedną z tych naj… Najważniejszych, najpiękniejszych, najtrudniejszych. Autor pozwala zrozumieć człowieka i naturę ludzką od strony najpiękniejszej. Niedosłownej, niedopowiedzianej, ulotnej, skomplikowanej. Z całym pięknem i brzydotą, słabością, która zachwyca, bo staje się sensem i pięknem.
Andrzej Domalik przyznaje, że decyzję, by rolę Raniewskiej powierzyć Jandzie podjął bez wahania. – Zawsze odbierałem Raniewską jako postać pozbawioną taniego sentymentalizmu – mówi reżyser. – Dla mnie jest kobietą kapryśną, pełną wdzięku, niezależną, nieobliczalną i w jakimś stopniu nawet nieprzewidywalną. I te cechy znakomicie uosabia Krystyna Janda.
Pytana, czy postać Raniewskiej traktuje jako ukoronowanie swej wieloletniej przygody z twórczością Czechowa, Krystyna Janda odpowiada: – O tak, to dla każdej aktorki korona. Najczęściej cierniowa. Moja próba zagrania Raniewskiej to zaledwie szkic. Boleśnie przeżyty. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze przyjdzie mi się z nią zmierzyć. „Wiśniowy sad” to wielki tekst. Boleśnie mądry, uświadamiający nam, kim jesteśmy, jacy potrafimy być mali i śmieszni, żałośni i wielcy jednocześnie.