Piątek. „Inni” (Polsat, godz. 22.05). Alejandro Amenábar jest jednym z najciekawszych reżyserów mojego pokolenia. Każdy jego film jest wydarzeniem, a twórca, pomimo kuszenia przez Hollywood, pozostaje w Europie, „robiąc swoje”.
Zanim do naszych kin trafi jego „Agora”, warto przypomnieć sobie gęstą i napędzającą stracha atmosferę „Innych”. Z piękną Nicole Kidman, która tutaj jest tak uduchowiona, że aż dziw, iż taśma filmowa zdołała ją zarejestrować.
Później „Requiem dla snu” (Polsat, godz. 0.15). Darren Aronofsky zadebiutował znakomitym „Pi”, by chwilę później potwierdzić swoją klasę wbijającym w ziemię „Requiem…”. Wspaniały film, rozedrgany, duszny, niepozwalający oderwać oczu od bohaterów, którym los zaciska dłonie na gardłach. A to wszystko w rytm upiornie precyzyjnej, perfekcyjnej muzyki Kronos Quartet. Dla odważnych: zbliżenie igły w zakażonej ranie przeszło do legendy kina.
Sobota. „Śmierć nadejdzie jutro” (TVP 1, godz. 20.20). Ostatni Bond z Pierce’em Brosnanem. Dla fanów szpiega Jej Królewskiej Mości dużo intertekstualnej zabawy, dla mnie Halle Berry bosko wychodząca z morza. Niezapomniane.
Poniedziałek. „Konwój” Sama Peckinpaha (TVP 1, godz. 21.45). To film mit. Widziałem go raz, jako siedmiolatek, i dotąd nie potrafię zapomnieć nawet nie samej opowieści, ale tego, jak na mnie podziałała. Do dziś nie wiem, dlaczego nie spełniłem tego największego z marzeń.