W poniedziałkowym programie „Tomasz Lis na żywo” urzędującego premiera poparło 93 procent uczestniczących w sondzie! Kulisy tego niebywałego sukcesu rozszyfrował sam prezes Rady Ministrów: „Jak wchodziłem do studia i słyszałem, jakie pytanie macie zamiar zaproponować, to trochę w duchu się śmiałem”.
A problem jest bardziej zabawny, niż się premierowi wydaje. Otóż pytanie, które na początku zadał i powtórzył redaktor prowadzący, brzmiało: „Czy Donald Tusk słusznie zrezygnował z kandydowania w wyborach prezydenckich?”. Natomiast widzowie, którzy nie oglądali pierwszych dwóch minut, odpowiadali na inne pytanie, które pojawiało się na ekranie: „Czy popierasz decyzję Donalda Tuska?”. Tu już zupełnie nie było wiadomo, o jaką decyzję chodzi.
Jak słusznie na koniec skomentował szef rządu, na „tak” byli zarówno ci, „którzy mi dobrze życzą, podzielają moje poglądy”, jak i ci, którzy „cieszą się, że nie będę prezydentem, a ich też jest trochę w Polsce”.
Redaktor Lis jak zwykle błyskotliwie wybrnął z trudnej sytuacji i pochwalił się premierowi: „Niech pan doceni, że jednym pytaniem tak można zjednoczyć Polaków”.
Tak oto zupełnie niespodziewanie po 20 latach niepodległej Polski odrodził się Front Jedności Narodu. Różnica w sumie jest niewielka. Wtedy manipulowano procentami wyników, teraz pytaniami. I jeszcze zarobili na audiotele.