Gdybym z kolei chciał zostać peowcem, wystarczą szczere recenzje nowych wierszy Wolskiego i Rymkiewicza. Trwa w Polsce polityczna wojna, choć na sztandarach obie strony mają to samo hasło: „Nie plując z nami, plujesz na nas!”. Na szczęście co do samej zasady wykorzystywania śliny w debacie politycznej zgoda panuje w Polsce od wieków. Na rodzinnych obiadach skaczemy sobie do gardeł, prychamy pogardliwie, pukamy się w czoła, a na pożegnanie trzaskamy drzwiami, by cała okolica wiedziała, że „z nimi nie ma co gadać”. Daliśmy sobie wmówić, że polityka to nasze życie. Że po to wybieramy swoich przedstawicieli, by im bez przerwy patrzeć na ręce, zaglądać pod pachy, w paszcze i czort wie, gdzie jeszcze.

I oto z tumanów wojennego kurzu narodził się na naszych oczach tuman doskonały. Niecofający się już przed żadnym chamstwem i wyzwiskiem. Prototyp nowej politycznej broni w erze skomasowanego public relations. Usiądźmy wygodnie w fotelu i – zanim powróci na białym koniu – rozkoszujmy jego możliwościami. „Już trzykrotnie prokuratura i sądy starały się swoimi decyzjami wytłumaczyć Lechowi Kaczyńskiemu, że nie jest on człowiekiem wysokim, a słowo »kurdupel« nie jest wobec niego obraźliwe. Prezydent najwyraźniej może tego słuchać bez końca. I po raz kolejny, to jest już czwarty, odwołał się od decyzji organu wymiaru sprawiedliwości. Rodzi się wobec tego filozoficzne pytanie: jaki jest związek między fizycznym wzrostem osobnika a wysokością jego mniemania o sobie”.

I cytat drugi, z grudnia 2009. „Wydaje się, że pytanie o to, czy prezydent Polski Lech Kaczyński żyje, jest prowokacją w stylu dawnego Palikota. A tymczasem to sprawa nader poważna. Od miesiąca opinia publiczna nie widuje prezydenta! Ponoć jest chory. Ale czy na pewno? Dlaczego zatem nie ma zwykłego w takich razach raportu o stanie zdrowia? Dlaczego nie wypowiedzą się niezależni specjaliści? (...) Gdyby było tak, że Jarosław Kaczyński udaje Lecha, który od dawna już nie żyje – tylko po to, aby wciąż stwarzać swoje szanse polityczne – to byłby to prawdziwy skandal. Ale skąd wiemy, jak jest? Otóż – nie wiemy i to jest problem właśnie. Mamy zasadnicze wątpliwości, czy Lech żyje”. Przydałby się dzisiejszy komentarz autora, wiem. Niestety, od kilku tygodni opinia publiczna go nie widuje. Ponoć jest chory. Ale czy na pewno?

[link=http://blog.rp.pl/feusette]blog.rp.pl/feusette[/link]