Zrealizowany przez Warwicka Rossa i Davida Roacha film jest wielopłaszczyznową, do pewnego stopnia filozoficzną, rozprawą na temat wina. Jest ono bowiem nie tylko pożądanym napojem, ale też luksusowym towarem postrzeganym przez pryzmat swej wartości inwestycyjnej. I wreszcie – jest symbolem francuskiej kultury zderzającym się z odległą chińską tradycją.
Bordeaux, którego uprawę zapoczątkowali Rzymianie ponad dwa tysiące lat temu, zajmuje pośród win pozycję szczególną. Lubowali się w nim i królowie, i cesarze, i dygnitarze. Tym cenniejszy to trunek, ponieważ jego jakość bardzo zależna jest od pogody. Winiarze oceniają, że w ciągu stulecia zdarza się zaledwie 5-6 legendarnych roczników.
Na początku każdego nowego sezonu na imprezie zwanej „en primeur" prezentuje się owoce zbiorów najbardziej wpływowym dziennikarzom i krytykom świata wina. W ostatniej dekadzie ceny najlepszych winy bordeaux wzrosły o ponad 1000 procent. Są dziś inwestycją. No i stały się zbyt cenne, by je pić.
USA, dotychczas największy rynek zbytu, ustąpił natomiast pola Chinom. Gdy kręcony był ten film, w Państwie Środka oficjalnie było prawie 300 dolarowych miliarderów. A cenne wino z Bordeaux stało się dla wielu z nich synonimem przynależności do tak pożądanej klasy wybrańców losu.
Dokument opowiada m.in. o pierwszym „swataniu" francuskiego wina z Chińczykami. Pośredniczkami były finalistki konkursu Miss Chin, które zaproszono do Bordeaux i pod czujnym okiem fotoreporterów i kamer uczono smakować egzotyczny dla nich trunek.