Żaden ze specjalnie przygotowywanych na święta programów, także tych ze wspólnym kolędowaniem — nie wzbudził spodziewanego zainteresowania. Za to widzowie gremialnie zasiedli w pierwszy dzień świąt do oglądania losów swych ulubieńców z „M jak miłość” (17,41 proc. widzów). Widać, że stanowczo zbyt wcześnie wieszczono schyłek tego serialu. Tradycyjnie także miłośnicy Roberta Janowskiego i prowadzonego przez niego teleturnieju „Jaka to melodia” uznali, że warto go obejrzeć w świąteczne popołudnie (15,07 proc. widzów). W tej sytuacji zrozumiała wydaje się też liczna widownia „Piratów z Karaibów” (14,8 proc.), „Klanu” (13,64 proc.) czy „Pada Shrek” (13,45 proc.) — filmów, które można określić mianem znanych, lubianych, czyli wcześniej wypróbowanych.

Stała grupa widzów lubiących trzymać rękę na pulsie nie zrezygnowała także z przeglądów informacyjnych z kraju i ze świata w „Wiadomościach” o 19.30 (13.02 proc.) i „Teleexpressie” (12,61 proc.).

Właściwie tylko w wigilijny wieczór stroniliśmy od telewizorów, dając prymat rodzinnym spotkaniom i rozmowom. Tego dnia widzowie postawili na kino familijne, czyli „Epokę lodowcową” (12,11 proc.). Animowany film o przygodach leniwca, mamuta i tygrysa stających się po wielu perypetiach grupą wypróbowanych przyjaciół ma wszystko, czego oczekujemy od takich produkcji — bawi i wzrusza.

W sumie, jak widać, widzowie nie potrzebują w święta fajerwerków. Nie chcą być zaskakiwani nowymi programami ani zmuszani do nadmiernego intelektualnego wysiłku. Szefowie stacji spokojnie mogliby w tych dniach puścić same programy z poprzednich lat, bo i tak nikomu by to nie przeszkadzało.