Powstała krzepiąca serca, sympatyczna bajka dla dorosłych, w której mnożenie nieprawdopodobieństw całkowicie zabiło nieśmiałe próby realizmu. Choć punktem wyjścia była prawdziwa historia o udziale Polaków w mistrzostwach świata bezdomnych.
Do grupy bezdomnych meneli okupujących warszawski Dworzec Centralny dołącza Jacek Mróz (Marcin Dorociński), były-niedoszły reprezentant Polski w piłce nożnej. Trafił tam, a właściwie uciekł, z wyboru: zagrożony pogróżkami lokalnych gangsterów, po kolejnej kłótni z żoną (Seweryn) wpadł w alkoholowy ciąg, co zaowocowało wyrzuceniem ze szkoły, gdzie był nauczycielem wf.
Każdy z owych bezdomnych też ma swoje curriculum vitae. Jest wśród nich m.in. były ksiądz (Jacek Poniedziałek), wysoki urzędnik państwowy Marek (Kalita), górnik (Bartłomiej Topa), marynarz (Eryk Lubos – nagroda w Gdyni za najlepszą rolę drugoplanową). Ta ludzka menażeria przyjmuje Mroza jak swojego.
Jego trenerskie umiejętności i siła przekonywania są w stanie wyrwać ich z marazmu codziennej beznadziejności, spowodować, że choć na krótki czas odstawią alkohol. Okazuje się, że nawet społeczne wyrzutki mają swoje marzenia. W tym przypadku udział w piłkarskim meczu na prawdziwym boisku, a może nawet występ w mistrzostwach świata bezdomnych.
Twórcy filmu nie załamują rąk nad losem swych bohaterów. Są pełni wyrozumiałości dla ich słabości. Wręcz ich apoteozują. Nasuwa się myśl, że fajnie jest być bezdomnym.