Polski inscenizator zahipnotyzował publiczność przybyłą na inaugurację sezonu Europejskiej Stolicy Kultury "Ruhr. 2010".
[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/9147,438906_Faceci_maja_kompleks_Odysa.html] Faceci mają kompleks Odysa - z Grzegorzem Jarzyną rozmawia Jacek Cieślak[/link] [/wyimek]
Spektakl o powrocie Odysa do Itaki jest zapierającym dech w piersiach seansem spirytystycznym. Scena drżała i wirowała, jakby była talerzykiem obracanym przez reżysera. Na naszych oczach nawiązał kontakt z greckimi bogami. Usłyszeliśmy szum kosmicznego wiatru omiatającego naszą planetę. Zobaczyliśmy, jak Atena (Sandra Korzeniak) wpływa na ruch ciał astralnych, przesuwając Księżyc powolnymi ruchami dłoni.
Niedająca się pojąć mechanika ciała Hermesa (Jan Peszek) sprawiała, że pokonywał prawa grawitacji, niemal unosząc się nad ziemią. Tajemniczy Zeus (Marcin Czarnik) mroził lodowatym spojrzeniem. Rozmowy bogów prowadzone w niezrozumiałym, chrapliwie brzmiącym języku uzmysławiały ich obcość. Wywoływały przerażenie i wbijały w fotele. Jarzyna dotknął tajemnicy boskości, religii, wiary. Pokazał to, co niewypowiadalne i nienazywalne. Oto magia teatru w całej okazałości.
Kilkanaście lat temu przerwał studia na Papieskiej Akademii Teologicznej. Poszedł na filozofię i zajął się reżyserią. Kwestia Boga w jego spektaklach w ogóle nie istniała. Rok temu powrócił do niej w "Teoremacie", którego główny bohater, bogaty przedsiębiorca, cynik i ateista, rzucił nagle wszystko, by iść na pustynię – zmierzyć się z najważniejszymi egzystencjalnymi pytaniami. Przedstawienie kończyła multimedialna sekwencja ulicznej sondy na tematy religijne przeprowadzona wśród prostych ludzi. Wzruszająca jak modlitwa dziecka. "Areteia" jest rewersem tamtego spektaklu: sztuką o manipulacji religią.