Maciej Korwin, dyrektor Teatru Muzycznego, odnalazł świętego Graala. Teatralnego, ale jednak. Tym, którzy zechcą zobaczyć „Spamalota” zainspirowanego legendami arturiańskimi, objawi się w najmniej oczekiwanych okolicznościach – blisko, nawet na wyciągnięcie ręki. Wraz z szansą na niesamowitą sceniczną przygodę.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,545962.html] Zobacz galerię zdjęć[/link][/wyimek]
Odnalezionym przez gdyński zespół Graalem jest szczęśliwa, rozbawiona do łez publiczność. Jeśli oklaskuje musicalową rewię opartą na produkcjach Monty Pythona, do której libretto napisał jeden z członków grupy Eric Idle, a muzykę John Du Prez („Sens życia według Monty Pythona” i „Rybka zwana Wandą”) – to znaczy, że z poczuciem humoru Polaków nie jest źle.
„Spamalot” miał premierę na Broadwayu. W pełnej żartów sytuacyjnych gdyńskiej wersji jeden z wątków stanowią zabiegi o wyjazd do Nowego Jorku. Jednak Amerykanie wystawili musical na małej scenie. W Gdyni oglądamy widowisko z rozmachem, rozpisane na pięćdziesięcioosobowy zespół i orkiestrę. Duży atut stanowi baaardzo droga dekoracja – również temat jednej z piosenek – oparta na groteskowych montypythonowskich grafikach. Dzięki nim możliwe było nawet pokazanie Najwyższego. Na scenie zmieściły się tylko nogi i sukienka. Wszechmogący zaapelował, by mu pod nią nie zaglądać.
Inscenizacja Macieja Korwina jest wolną interpretacją oryginału – z wieloma autorskimi odniesieniami do współczesności i polskiego show-biznesu. Rycerzem, który nie ma szans dostać się na służbę króla Artura, jest zbłąkany husarz. W chórkach śpiewają Maryla Rodowicz, a oprócz Michaela Jacksona Violetta Villas. Właśnie dla niej przygotowano największą perukę. 405 strusich piór ozdabia piękne tancerki, a sceny baletowe, podobnie jak partie wokalne, utrzymane są w konwencji pastiszu. Pełno w nich odwołań do innych ról gdyńskich gwiazd oraz musicali, w jakich biorą udział – „Lalki” i „My Fair Lady”. Oglądamy m.in. kankana i inspirowany „Skrzypkiem na dachu” taniec w oryginale noszący nazwę „z butelkami”. Teraz zastąpiły je, jakżeby inaczej, święte Graale.