Hanoch Levin określany w Izraelu mianem sumienia narodu bardzo szybko trafił do sumień polskich widzów i reżyserów. Jednym z pierwszych był Krzysztof Warlikowski, reżyser „Kruma". Ale tak naprawdę moda na Levina rozpoczęła się od sukcesu „Sprzedawców gumek", którymi zainteresował się Tomasz Karolak, szef prywatnego ?Teatru IMKA. Wysoka ocena spektaklu Artura Tyszkiewicza sprawiła, że z coraz większym zainteresowaniem patrzono na utwory Lewina.
Spośród 56 dramatów napisanych przez Żyda o polskich korzeniach niemal połowa trafiła już na nasze sceny. Dziś gra go większość warszawskich teatrów. W Powszechnym pokazano „Jakobiego i Leidentala", czyli opowieść o ludziach niezdolnych do miłości, choć pragnących jej jak kania dżdżu. O tych, którzy albo sami cierpią, albo zadają cierpienie innym.
Spektakl wyreżyserowany przez Marcina Hycnara rozgrywa się w poetyce teatru Becketta i Brechta. Jakobi i Leidental to para przyjaciół znudzonych monotonią swojego przetrąconego życia i codzienną grą w domino. Jakobi (Michał Sitarski), marząc o odmianie, napotyka tajemniczą pianistkę (Edyta Olszówka). Zwraca uwagę na jej kształtne pośladki i pragnie poznać bliżej. Szybko się okazuje, że ona także poszukuje miłości. Odstawiony na boczny tor Leidental (Jacek Braciak) szykuje przyszłym narzeczonym oryginalny prezent.
Levin zaczynał jako autor programów kabaretowych, satyrycznych tekstów i piosenek. Potrafił doskonale brutalność równoważyć liryzmem. Zawsze interesował go los człowieka rozpięty między fizjologią a metafizyką, między marzeniami a rzeczywistością.