– Ekscytujące jest już samo spotkanie z tekstem wybitnego autora, noblisty, który za rzadko wystawiany jest na polskich scenach – mówi Piotr Cieślak.
To właśnie „Dozorca”, napisany w 1959 roku, a wystawiony w 1960 roku w Arts Theatre Club w Londynie, przyniósł Pinterowi sławę. Zawarł w niej elementy autobiograficzne, każdą z trzech postaci budując na podstawie pierwowzorów spotkanych w życiu. Ale, pomimo otrzymanej w 2005 roku Nagrody Nobla, Harold Pinter rzeczywiście nie jest popularnym autorem w polskich teatrach.
Wielu reżyserów, m.in. Mikołaj Grabowski czy Piotr Kruszczyński, z uznaniem wypowiada się o jego dorobku, lecz nie decyduje się na wystawianie jego dramatów. Pinter wydaje się zbyt hermetyczny dla współczesnej publiczności (zaliczany jest wraz z Ionesco czy Beckettem do awangardy lat 60. i 70. XX wieku, która z trudnością odnajduje swoje miejsce w dzisiejszym teatrze).
Na scenie Narodowego do tej pory tylko raz pojawił się dramat tego autora. W 2000 roku Agnieszka Lipiec-Wróblewska wystawiła sztukę „Dawne czasy” z Jerzym Radziwiłowiczem, Gabrielą Kownacka i Grażyną Szapołowską.
Warto więc zwrócić uwagę na obecną realizację, stworzoną po dziesięciu latach od tamtej premiery przez Piotra Cieślaka. Reżyser zaprosił do współpracy Janusza Gajosa, który zagra tytułowego dozorcę. I podkreśla, jak ważna, oprócz spotkania ze sztuką Pintera, jest dla niego praca nad tym przedsięwzięciem z tym twórcą: – To aktor, który potrafi zagrać wszystko – mówi Piotr Cieślak – śmiech, łzy, komedię i prawdziwy dramat.