"Trzeba mieć duży takt/ żeby skończyć trzeci akt" napisał w finale Witkacy. Zdaniem wyborców, rządowi PiS zabrakło taktu. Czy fakt, że już go nie ma – zmieni wymowę pana spektaklu "Szewcy u bram"?
Jan Klata:
Stanisław Ignacy Witkiewicz uczy, żeby się nie ograniczać do "drobnych, osobistych parszywostek". Dlatego w czasach, gdy polityczna odwaga potaniała – nie zamierzaliśmy ze Sławomirem Sierakowskim, współautorem adaptacji, robić kabaretu politycznego o tym, jak okropne były rządy PiS, a jak wspaniałe mogą być PO lub LiD. Poza mechanizmami władzy spektakl pokazuje starcie dwóch postaw – prawicowej i lewicowej.
Jakie są wnioski?
Prokurator Scurvy mówi, że widzi najtajniejszą podszewkę rzeczywistości. A Sajetan Tempe się zastanawia, czy nie da się ulepszyć świata. Prawica domaga się zaostrzenia prawa, walki z przestępcami i wyzwolenia poprzez pracę. Jej grzechem jest cynizm oparty na myśleniu, że cel uświęca środki. Lewica chce połączyć uczciwość z wizjonerstwem. Koszty realizacji lewicowej utopii zawsze jednak podważają jej sens.