– A pani jest stara i wkrótce umrze! – rzuca rozwścieczona dziewczyna leciwej damie, chcąc ją boleśnie zranić. Udaje się. Podobnie jak innym bohaterom sztuki młodej serbskiej autorki. Jeśli już otwierają usta, to żeby wykpić i zniszczyć.
W pierwszej scenie dialog wygląda tak: on i ona krzyczą do siebie z dwóch krańców sceny. To nie rozmowa, raczej szczekanie. I do finału żadne porozumienie nie nastąpi. Młodzi brzydzą się starych, gardzą nimi z bezinteresownej nienawiści albo dlatego, że przypominają im o istnieniu końca. Starzy przytłaczają młodych, jakby nie mogli wybaczyć, że tamci wciąż mają przed sobą życie. Matka nie umie się powstrzymać – wygarnia córce, że jest niczym, bo porzucił ją mąż. Ojciec traktuje syna jak zero, a sam od lat wykupuje losy na na loterię – niczym zaślepiony głupiec. A młodzi są starzy: wypaleni, zmęczeni. Nie planują, nie pragną. Kręcą się w kółko i polują. Ofiarą geja, z przerażeniem rejestrującego u siebie pierwsze zmarszczki, będzie chory ojciec, który niczego nie słyszy i robi pod siebie.
Reżyser Paweł Szkotak zestawił dwie znamienne sceny: gdy na parterze matka i córka wbijają sobie słowne sztylety, piętro wyżej syn troskliwie myje i ubiera niedołężnego tatę. Ten akt czułości jest tylko uwerturą do apogeum egoizmu: starzec zostanie, jak pies, porzucony przy stacji benzynowej.
Świetna, dwupoziomowa scenografia pomnożyła przestrzeń sceny poznańskiego Teatru Polskiego, dając postaciom więcej pola do dokonywania zbrodni, ale też zamykając je w jednym czasie i wspólnym, wielopiętrowym świecie. Stal, szkło, minimalizm – to dość, byśmy wiedzieli, że znajdujemy się we współczesności.
Zgonów jest tu mniej niż w głośnych „Sytuacjach rodzinnych” tej samej autorki. Tam każda scena kończyła się czyjąś śmiercią. Teraz tragedii nie widać, ale co za różnica – jest wszędzie. Jeśli w umyśle któregoś z bohaterów rodzą się dobre słowa, zamierają na ustach, jeśli cokolwiek łączyło tych ludzi – w pary, w rodziny, społeczeństwo – też jest martwe. Jedyną napędzającą ich siłą jest pazerność. Nie chodzi o chęć posiadania i konsumowania, tylko o apetyt na pogardzanie innymi. Czują go wszyscy: od dziadka po wnuczkę, która każe staruszkowi skakać na skakance i wyzywa od komunistów.