Wielopokoleniowa piramida pogardy

Premiera „Szarańczy” w Poznaniu. Paweł Szkotak wyreżyserował najnowszy dramat słynnej serbskiej pisarki Biljany Srbljanović. W tej sztuce ludzie nie mówią, plują jadem

Aktualizacja: 28.10.2008 21:25 Publikacja: 28.10.2008 00:59

Leciwy profesor (Edward Warzecha) terroryzowany skakanką przez 10-letnią Alegrę (Katarzyna Bieniek)

Leciwy profesor (Edward Warzecha) terroryzowany skakanką przez 10-letnią Alegrę (Katarzyna Bieniek)

Foto: Rzeczpospolita

– A pani jest stara i wkrótce umrze! – rzuca rozwścieczona dziewczyna leciwej damie, chcąc ją boleśnie zranić. Udaje się. Podobnie jak innym bohaterom sztuki młodej serbskiej autorki. Jeśli już otwierają usta, to żeby wykpić i zniszczyć.

W pierwszej scenie dialog wygląda tak: on i ona krzyczą do siebie z dwóch krańców sceny. To nie rozmowa, raczej szczekanie. I do finału żadne porozumienie nie nastąpi. Młodzi brzydzą się starych, gardzą nimi z bezinteresownej nienawiści albo dlatego, że przypominają im o istnieniu końca. Starzy przytłaczają młodych, jakby nie mogli wybaczyć, że tamci wciąż mają przed sobą życie. Matka nie umie się powstrzymać – wygarnia córce, że jest niczym, bo porzucił ją mąż. Ojciec traktuje syna jak zero, a sam od lat wykupuje losy na na loterię – niczym zaślepiony głupiec. A młodzi są starzy: wypaleni, zmęczeni. Nie planują, nie pragną. Kręcą się w kółko i polują. Ofiarą geja, z przerażeniem rejestrującego u siebie pierwsze zmarszczki, będzie chory ojciec, który niczego nie słyszy i robi pod siebie.

Reżyser Paweł Szkotak zestawił dwie znamienne sceny: gdy na parterze matka i córka wbijają sobie słowne sztylety, piętro wyżej syn troskliwie myje i ubiera niedołężnego tatę. Ten akt czułości jest tylko uwerturą do apogeum egoizmu: starzec zostanie, jak pies, porzucony przy stacji benzynowej.

Świetna, dwupoziomowa scenografia pomnożyła przestrzeń sceny poznańskiego Teatru Polskiego, dając postaciom więcej pola do dokonywania zbrodni, ale też zamykając je w jednym czasie i wspólnym, wielopiętrowym świecie. Stal, szkło, minimalizm – to dość, byśmy wiedzieli, że znajdujemy się we współczesności.

Zgonów jest tu mniej niż w głośnych „Sytuacjach rodzinnych” tej samej autorki. Tam każda scena kończyła się czyjąś śmiercią. Teraz tragedii nie widać, ale co za różnica – jest wszędzie. Jeśli w umyśle któregoś z bohaterów rodzą się dobre słowa, zamierają na ustach, jeśli cokolwiek łączyło tych ludzi – w pary, w rodziny, społeczeństwo – też jest martwe. Jedyną napędzającą ich siłą jest pazerność. Nie chodzi o chęć posiadania i konsumowania, tylko o apetyt na pogardzanie innymi. Czują go wszyscy: od dziadka po wnuczkę, która każe staruszkowi skakać na skakance i wyzywa od komunistów.

Szkotak uwolnił ten dramat od bałkańskiego kontekstu – tłumaczenie okrucieństwa historią i doświadczeniami wojny to ślepy tor. Przeszłość nie jest przyczyną nienawiści, tylko narzędziem w rękach ludzi, ich śmiercionośnym arsenałem.

Postaci Srbljanović kochać nie umieją, udają tylko obłudnie i ckliwie. Słodki dialog między nienawidzącymi się małżonkami śmieszy jak scena z sitcomu. Wymuszone próby czułości obnażają uczuciowe upośledzenie. Tak zaawansowane, że bohaterowie nie dostrzegają śmierci, gdy naprawdę przychodzi.

Nie ma w tym spektaklu wybijających się kreacji (choć najciekawszy pokoleniowy duet stworzyły córka Barbara Krasińska i matka Małgorzata Peczyńska).

W szarańczy wszystkie osobniki są sobie równe. Ich siłą, tak jak tego spektaklu, jest znakomita gra zespołowa.

[i]Teatr Polski w Poznaniu, premiera 25 października

Więcej o spektaklu i autorce: [link=http://www.teatr-polski.pl]www.teatr-polski.pl[/link][/i]

– A pani jest stara i wkrótce umrze! – rzuca rozwścieczona dziewczyna leciwej damie, chcąc ją boleśnie zranić. Udaje się. Podobnie jak innym bohaterom sztuki młodej serbskiej autorki. Jeśli już otwierają usta, to żeby wykpić i zniszczyć.

W pierwszej scenie dialog wygląda tak: on i ona krzyczą do siebie z dwóch krańców sceny. To nie rozmowa, raczej szczekanie. I do finału żadne porozumienie nie nastąpi. Młodzi brzydzą się starych, gardzą nimi z bezinteresownej nienawiści albo dlatego, że przypominają im o istnieniu końca. Starzy przytłaczają młodych, jakby nie mogli wybaczyć, że tamci wciąż mają przed sobą życie. Matka nie umie się powstrzymać – wygarnia córce, że jest niczym, bo porzucił ją mąż. Ojciec traktuje syna jak zero, a sam od lat wykupuje losy na na loterię – niczym zaślepiony głupiec. A młodzi są starzy: wypaleni, zmęczeni. Nie planują, nie pragną. Kręcą się w kółko i polują. Ofiarą geja, z przerażeniem rejestrującego u siebie pierwsze zmarszczki, będzie chory ojciec, który niczego nie słyszy i robi pod siebie.

Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie