„Nie da się ten urok Tropików rozłożyć na elementy pierwsze, sprowadzić do rzeczy znanych – jest jak blok litej skały, urąga wszelkiej analizie. Taka jest tajemna potęga tych krajów – kto raz je ujrzy – może znienawidzić je nawet – jest niewolnikiem tej wizji do końca życia” – pisał Witkacy w „Pożegnaniu jesieni”.
Wyprawa z Bronisławem Malinowskim w egzotyczne kraje w 1914 roku była dla niego podróżą w poszukiwaniu siebie. Przyniosła rozczarowanie, ale też inspiracje, m.in. właśnie do „Metafizyki dwugłowego cielęcia”, która rozgrywa się w Papui-Nowej Gwinei i Australii. To tutaj rodzi się i dorasta Karmazyniello, główny bohater dramatu, który walczy ze swoją rodziną, za wszelką cenę usiłując dotrzeć do prawdy o swoim pochodzeniu.
Dla Michała Borczucha, który w TR Warszawa zrealizował wcześniej „Portret Doriana Graya”, egzotyka w dramacie Witkacego jest tylko pretekstem do przyjrzenia się związkom rodzinnym.
– Bohaterowie „Metafizyki…” odbywają podróż w gorącym klimacie, który zmusza ich do zweryfikowania pragnień i potrzeb – mówi Borczuch. – W klimacie umiarkowanym pozostają one skostniałe, tu ulegają wyolbrzymieniu i wydobywają się na zewnątrz. To rodzaj laboratorium, gdzie jak pod mikroskopem możemy obserwować wszystkie zmiany zachodzące w rodzinie Karmazyniella.
Nad tekstem Witkacego z Michałem Borczuchem pracował dramaturg Łukasz Wojtysko. W ubiegłym roku razem przygotowali premierę „Wertera” w krakowskim Starym Teatrze. Dla Wojtyski „Metafizyka…” to przede wszystkim opowieść o potworności narodzin i monstrualności śmierci.