Izrael
Tytuł izraelskiej powieści Hłaski mógłby stanowić motto niejednej ekspozycji w Muzeum Historii Żydów Polskich, gdzie pokaże swój najnowszy spektakl Michał Zadara. – Postacie Marka Hłaski żyją w cieniu Zagłady, ale książką, którą zaadaptowałem na scenę, nie jest martyrologiczna – mówi Michał Zadara. – To historia o Izraelu z przełomu lat 50. i 60, gdy nowe państwo żydowskie zasiedlały tysiące nowych imigrantów, a wśród nich z Polski. Jest to więc część historii polskich Żydów - w momencie, kiedy stawali się Izraelczykami.
Mieszali się z Żydami urodzonymi na miejscu. Tworzyły się napięcia. W tle była holocaustowa trauma tych, którzy przeżyli wojnę – obca dla rdzennych obywateli Izraela. – Bezpośrednią przyczyną dramatu jest migracja – mówi reżyser. – Brak pieniędzy, brak pracy, wykorzenienie, wyrwanie z poprzedniego kontekstu europejskiego, zerwanie z tradycją, życie w świecie, którego zasady dopiero się tworzą.
Powieść zaczyna scena w sądzie. Główny bohater zostaje skazany za naruszenie porządku publicznego. Odpowiada: przecież w Tel-Avivie nigdy nie było żadnego porządku! – Niektórzy Izraelczycy marzyli o stworzeniu państwa idealnego, po dwóch tysiącach lat diaspory – mówi Michał Zadara. – I to utopijne pragnienie zderzało się z realiami życia, przyrody, i naturą człowieka. Izrael powstał na granicy Europy, Afryki i Azji, gdzie człowiekowi trudno jest żyć ze względu na warunki klimatyczne. To napięcie kulturowe i podgrzane emocje wyczuwa się podczas każdej podróży do Izraela. Również dla autora "Wszyscy byli odwróceni" było niezwykle ważne i ekscytujące.
Wielka ekonomia
Zdaniem Michała Zadary, Marek Hłasko celnie uchwycił aurę katastrofy człowieka XX wieku.
– Przyczynami dramatów osobistych bohaterów były Zagłada i komunizm - po pierwsze zniszczenie dawnego świata, a potem brak możliwości odtworzenia go nawet w formie szczątkowej. Zniszczenie całych rodzin, miasteczek, i późniejsza polityka totalitarna, wymuszająca migracje niszczyły ludzką psychikę długo po wojnie – mówi Michał Zadara. – Wiele życiorysów nosi piętno tego procesu, na przykład Witolda Gombrowicza. Nie trzeba było być uwikłanym w działania wojenne i totalitarne systemy, by mieć kompletnie rozwalone życie. Wydany niedawno "Kronos" dokumentuje jak olbrzymi wysiłek był potrzebny, by Gombrowiczowi w takim świecie udało się żyć adekwatnie do swojego talentu.