Rzadko zdarza się scenografia tak doskonale oddająca ideę spektaklu, a co więcej – będąca jego kwintesencją, jak ma to miejsce w przypadku „Wyspy Marivaux" – najnowszej premiery sopockiej sceny Teatru Wybrzeże. Ta scenografia to totalny śmietnik, zbiór przedmiotów, jaki mógł pozostać po niezłej balandze na plaży.
Reżyser Iwo Vedral zestawił w jedną opowieść trzy jednoaktówki Pierre'a Marivaux. Niegraną w Polsce w zawodowym teatrze „Wyspę niewolników", „Spór" oraz „Triumf miłości". Utwory XVIII-wiecznego dramaturga miało łączyć miejsce akcji, czyli wyspa, oraz bohaterowie – życiowi rozbitkowie. I oto jesteśmy świadkami eksperymentu, gdy bohaterowie osadzeni na wyspie zamieniają się rolami, pan staje się sługą, a sługa panem.
Poszukiwanie własnej tożsamości, inicjacja seksualna, panowanie nad popędem czy prawo wyboru to tematy, o które prowadzony jest tytułowy „Spór" w części drugiej. Próba dotarcia do prawdziwej natury człowieka, jego pożądań, a także dewaluacja świata wartości, mocno wpisane w świat dzisiejszej popkultury, to temat „Triumfu miłości". Co więcej: nad całą tą opowieścią unosi się tak modny dziś temat gender.
Szlachetna idea Iwa Vedrala nie jest widoczna w spektaklu. Mimo że trzy opowieści grane są bez przerwy, nie udało się połączyć ich w logiczną całość. Gwiazdą pierwszej i trzeciej części jest bez wątpienia Katarzyna Figura. Choć zapada w pamięć, to jednak czuje się w tym świecie zagubiona. Roli niewolnicy Kleantis panującej nad wyniosłą panią daleko jest do kreacji, jakie stworzyła jeszcze niedawno na deskach Dramatycznego.