Każdy twórca komedii pragnie napisać coś na serio. Nie należy się więc dziwić, że Juliusz Machulski, twórca znakomitych „Vabanków", „Seksmisji" i innych filmów, które ugruntowały jego pozycję w polskim kinie, też o tym zamarzył.
Poprzeczkę zawiesił wysoko, bo bohaterem jego utworu jest jedna z najbardziej barwnych i kontrowersyjnych postaci w dziejach ludzkości, Niccolo Machiavelli. Renesansowy prawnik, pisarz, filozof i dyplomata zasłynął jako twórca traktatu „Książę". Kiedy pisał, że cel uświęca środki, nie krył, że tym celem jest dla niego dobro państwa. W dzisiejszych czasach przemyślenia Machiavellego wydają się ważne, gdy często dyskutujemy o moralności władzy, o polityce i prawdzie.
W kameralnej sztuce „Machia", wyprodukowanej przez lubelski Teatr Stary, poznajemy go, gdy pod koniec życia stara się o stanowisko państwowe. Musi przekonać do siebie przedstawicieli trybunału. Przed decydującym wystąpieniem spotyka się z młodym sekretarzem Francesco Turrugim, który ma być rzecznikiem jego sprawy. Aby dobrze przygotować się do tego zadania, wdaje się z Machiavellim w spory, zadaje szereg pytań, piętrzy wątpliwości.
W półtoragodzinnym spektaklu jesteśmy świadkami ich błyskotliwego sporu z kreacją Adama Ferencego. Gra człowieka broniącego swych racji, myśliciela, który staje się ofiarą własnej filozofii, bo cechy, w które wyposażył bohatera swego traktatu, przypisywane są jego autorowi. „Ci, którzy tak myślą – mówi Machiavelli – zapominają, że drogowskaz nie podąża za kierunkiem, który wskazuje".
Opowiadając o swych czasach, Machiavelli daje bogatą panoramę renesansowej Italii, w której spotykamy wiele historycznych postaci. W sporach politycznych odnajdujemy liczne podobieństwa do naszych czasów, a w omawianych postaciach cechy dzisiejszych polityków.