Reklama

Podsumowanie Warszawskich Spotkań Teatralnych

Pojedynek na „Dziady”, „Wycinka” Lupy, która niemal „wycięła” artystyczną konkurencję oraz duet Strzępka-Demirski w świetnej formie. To najważniejsze elementy zakończonych właśnie Warszawskich Spotkań Teatralnych.

Aktualizacja: 04.04.2015 14:10 Publikacja: 04.04.2015 14:00

"Wycinka" Krystiana Lupy

Foto: www.warszawskie.org

„Wycinka" była z pewnością najbardziej wyczekiwanym spektaklem tegorocznych spotkań. Kolejna gorzka, przejmująca i wciągająca opowieść o kondycji artysty wywiedziona przez Krystiana Lupę z utworu Bernharda i niezwykła dyscyplina aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu na długo pozostaną w pamięci. Spektakl genialny z fantastyczną scenografią i porywającą muzyka.

Jak za dawnych, dobrych czasów WST otwierał Stary Teatr z Krakowa. Artystyczny dialog Pawła Demirskiego z „Nie-Boską Komedią" Krasińskiego czyli utwór „Nie- Boska Komedia. Wszystko powiem Bogu" to gorzka diagnoza naszych czasów, i coraz mocniej dające o sobie znać przeczucie zagrożenia, wojny, końca epoki.

Te spotkania to także pojedynek na „Dziady". Czyli dwie różne wizje utworu Mickiewicza zaprezentowane przez Michała Zadarę i Radosława Rychcika. Łączy je jedno. Obie zachęcają do sięgnięcia po oryginał. Wersję Zadary, który nie chciał uronić ani jednego słowa z I, II i IV części obejrzałem z zainteresowaniem, nawet szacunkiem, ale śmieszyła mnie jej dosłowność. Po słowach „żadnej lampy, żadnej świcy" scena tonęła w ciemnościach i akcja filmowana była za pomocą noktowizjera. Patrząc na gestykulację aktorów miałem wrażenie, że niektórzy używają dodatkowo języka migowego. Ponieważ pojawiło się w tej inscenizacji tyle współczesnych gadżetów bałem się, że w IV części odtrącony przez Marylę Gustaw wyciągnie z plecaka płytę Maryli Rodowicz, by ją połamać i zdeptać.

Radosław Rychcik natomiast postanowił wpisać „Dziady" w subkulturę amerykańską. Niektóre pomysły robiły wrażenie, niektóre drażniły przypadkowością, a nawet tanim efekciarstwem. Ta próba „uniwersalizacji" utworu wydaje mi się mało przekonująca. Mam poważne wątpliwości, czy sami Amerykanie zrozumieliby cokolwiek z tego przedstawienia, mimo, że na scenie spotkaliby i Marylin Monroe i Aunt Jemimę i Ku Klux Klan.

Teatr ważnych pytań

Jeżeli teatr powinien stawiać ważne pytania to takie z pewnością padły ze sceny podczas WST. Gorzkimi refleksjami na temat naszego modelu rodziny, naszej religijności podzielił się Tomasz Śpiewak w sztuce „Koń, kobieta, kanarek" wyreżyserowanej przez Remigiusza Brzyka w Teatrze Zagłebie w Sosnowcu. „Morfina" Szczepana Twardocha w inscenizacji Eweliny Marciniak to z kolei pytania o tożsamość Polaka, Niemca i Ślązaka wypowiadane przez człowieka wplątanego w wielką historię. Świat brutalny i pełen pozornych wartości, w którym nie ma mowy o majestacie władzy pokazała z całą bezwzględnością Agata Duda Gracz w gombrowiczowskiej „Iwonie, księżniczce Burgunda.

Reklama
Reklama

Aktorzy

WST to także oczywiście kreacje aktorskie. Tu akurat pewne zaskoczenie. Nie mam bowiem wątpliwości, że największe wrażenie w prezentowanych spektaklach robił udział Gustawa Holoubka i Jerzego Treli. Wielka Improwizacja nieżyjącego już Holoubka ze ścieżki dźwiękowej filmu „Lawa" puszczona przez głośniki podczas „Dziadów" Rychcika dosłownie wbijała w fotel. Podobnie było z archiwalnymi nagraniami Jerzego Treli z dramatów Wyspiańskiego włączonymi do spektaklu „Wędrowanie". Wobec tej klasy aktorstwa Krzysztof Kwiatkowski czyli sceniczny Poeta i Konrad był bezradny jak dziecko. Znacznie lepiej poradzili sobie w „Wędrowaniu" Krzysztof Pluskota i Beata Rybotycka. Na miano aktorskiego mistrzostwa w WST zasługuje gra Bartosza Porczyka jako Gustawa we wrocławskich „Dziadach". W ich IV części był praktycznie dwie godziny na scenie - porywający i niezwykle precyzyjny. Ukazując szaleństwo Gustawa – jak napisała jedna z recenzentek „śpiewał jak Sting, recytował jak Zapasiewicz", a do tego był scenicznym kameleonem niczym Al Pacino. Ale były też spektakle, o których można napisać „kreacja zbiorowa" jak ze Starym Teatrem z Krakowa w „Nie Boskiej Komedii. Wszystko powiem Bogu" oraz „Wycince" Lupy wrocławskiego Teatru Polskiego.

Nie spełniły moich oczekiwań dyskusje po spektaklach i spotkania z artystami. Nie wiem, dlaczego selekcjoner oddał ich prowadzenie w inne ręce. To niepotrzebnie zwiększyło wydatki WST o dodatkowe honoraria, a równocześnie wcale nie podniosło poziomu dyskusji. Większość spotkań (może poza tym prowadzonym przez Katarzynę Janowską z TVP Kultura po „Wycince" Lupy) przypominało atmosferę „u cioci na imieninach."

Kto będzie selekcjonerem następnych WST, na razie nie wiadomo. Skoro w tym i poprzednim roku – był nim krytyk filmowy, obstawiam, że za rok będzie to krytyk muzyczny, lub plastyczny.

Teatr
Robert Wilson nie żyje. Pracował z Lady Gagą, Tomem Waitsem, Danutą Stenką
Teatr
Grażyna Torbicka: Kocham kino, ale kocham też teatr
Teatr
Festiwal w Awinionie: Masakra w Gazie i proces 52 gwałcicieli Gisèle Pelicot
Teatr
Dano nam raj, a my zamieniamy go w piekło. Startuje Festiwal Szekspirowski
Teatr
Joanna Kołaczkowska nie żyje. Legendarna artystka kabaretowa miała 59 lat
Reklama
Reklama