„Wycinka" była z pewnością najbardziej wyczekiwanym spektaklem tegorocznych spotkań. Kolejna gorzka, przejmująca i wciągająca opowieść o kondycji artysty wywiedziona przez Krystiana Lupę z utworu Bernharda i niezwykła dyscyplina aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu na długo pozostaną w pamięci. Spektakl genialny z fantastyczną scenografią i porywającą muzyka.
Jak za dawnych, dobrych czasów WST otwierał Stary Teatr z Krakowa. Artystyczny dialog Pawła Demirskiego z „Nie-Boską Komedią" Krasińskiego czyli utwór „Nie- Boska Komedia. Wszystko powiem Bogu" to gorzka diagnoza naszych czasów, i coraz mocniej dające o sobie znać przeczucie zagrożenia, wojny, końca epoki.
Te spotkania to także pojedynek na „Dziady". Czyli dwie różne wizje utworu Mickiewicza zaprezentowane przez Michała Zadarę i Radosława Rychcika. Łączy je jedno. Obie zachęcają do sięgnięcia po oryginał. Wersję Zadary, który nie chciał uronić ani jednego słowa z I, II i IV części obejrzałem z zainteresowaniem, nawet szacunkiem, ale śmieszyła mnie jej dosłowność. Po słowach „żadnej lampy, żadnej świcy" scena tonęła w ciemnościach i akcja filmowana była za pomocą noktowizjera. Patrząc na gestykulację aktorów miałem wrażenie, że niektórzy używają dodatkowo języka migowego. Ponieważ pojawiło się w tej inscenizacji tyle współczesnych gadżetów bałem się, że w IV części odtrącony przez Marylę Gustaw wyciągnie z plecaka płytę Maryli Rodowicz, by ją połamać i zdeptać.
Radosław Rychcik natomiast postanowił wpisać „Dziady" w subkulturę amerykańską. Niektóre pomysły robiły wrażenie, niektóre drażniły przypadkowością, a nawet tanim efekciarstwem. Ta próba „uniwersalizacji" utworu wydaje mi się mało przekonująca. Mam poważne wątpliwości, czy sami Amerykanie zrozumieliby cokolwiek z tego przedstawienia, mimo, że na scenie spotkaliby i Marylin Monroe i Aunt Jemimę i Ku Klux Klan.
Teatr ważnych pytań
Jeżeli teatr powinien stawiać ważne pytania to takie z pewnością padły ze sceny podczas WST. Gorzkimi refleksjami na temat naszego modelu rodziny, naszej religijności podzielił się Tomasz Śpiewak w sztuce „Koń, kobieta, kanarek" wyreżyserowanej przez Remigiusza Brzyka w Teatrze Zagłebie w Sosnowcu. „Morfina" Szczepana Twardocha w inscenizacji Eweliny Marciniak to z kolei pytania o tożsamość Polaka, Niemca i Ślązaka wypowiadane przez człowieka wplątanego w wielką historię. Świat brutalny i pełen pozornych wartości, w którym nie ma mowy o majestacie władzy pokazała z całą bezwzględnością Agata Duda Gracz w gombrowiczowskiej „Iwonie, księżniczce Burgunda.