Trzeba być czujnym, żeby się we wszystkim dobrze zorientować – poznańskie warsztaty i festiwal odbywają się pod hasłem „Dancing Poznań”, ale pokazy teatralne mają w tej edycji podtytuł „Chopin i jego przyjaciele – Inspiracje”. Jest jeszcze jedno hasło – wymyślone przez miasto – spinające obie imprezy (oraz kilka innych festiwali) – „Inspired by Poznań. Odetchnij kulturą”.
Festiwal w Poznaniu zachowuje od lat swój pierwotny, kameralny charakter. W programie nie ma wielu spektakli, a promowane są przede wszystkim najnowsze prace gospodarzy i organizatorów – Polskiego Teatru Tańca. Widzowie niegoniący za zagranicznymi gwiazdami mają okazję w tydzień poznać kierunek prac PTT lub nadgonić zaległości z całego roku. To ogromny plus dla przyjezdnych. Z drugiej jednak strony jeden spektakl dziennie, i to o godz. 21, kieruje tę imprezę przede wszystkim do uczestników odbywających się równolegle warsztatów tańca (starszych o dziesięć lat od festiwalu).
Chopinowski podtytuł zobowiązuje – tak więc zobaczymy niemal wszystkie polskie propozycje taneczne przygotowane z okazji roku kompozytora „Chopin – Black Hole”, „Mój Fryderyk” (studenci warszawskiego Uniwersytetu Muzycznego), „Chopin – inaczej”, „Chopin – Fresh Fruits”, „Chopin Ambiente” (Teatr Tańca Zawirowania), „Transkrypcje” (Sopocki Teatr Tańca) i „Chopin – ex saturo” (Warszawski Teatr Tańca). A ponadto dwa spektakle Japonki Takako Matsudy (w tym „Tysiąc kolorów” do muzyki Fryderyka).
Najbardziej czekam na pokaz „Equilibration” Compagnie Trajectoire (Francja) – odkrycia Polskiego Teatru Tańca sprzed kilku lat. Szczególnie, że wieczór połączono z premierowym spektaklem w choreografii Gunhild Bjornsgaard, współzałożycielki świetnej norweskiej Company B. Valiente. W „Water Pearls” zatańczy Nina Biong.
Polecam też udany, pełny trafnych obserwacji i spostrzeżeń o zamkniętych środowiskach „Panopticon, albo/i przypowieść o maku” Śląskiego Teatru Tańca, który zamknie festiwal.