Zderzenie kultur: Biały oznacza czerwony

Poszukując kontaktu z odmiennymi kulturami, często zachowujemy się jak zwycięski biały człowiek, dla którego wyznacznikiem wartości jest własny punkt widzenia. Szczególnie zachodni turyści cierpią na syndrom wyższości

Aktualizacja: 26.08.2018 11:51 Publikacja: 25.08.2018 00:01

Dzieli nas w zasadzie wszystko – od sposobów pozyskiwania jedzenia po postrzeganie czasu, stosunek d

Dzieli nas w zasadzie wszystko – od sposobów pozyskiwania jedzenia po postrzeganie czasu, stosunek do autorytetów oraz osób starszych, relacje międzyludzkie i styl komunikacji.

Foto: Filip Frydrykiewicz

Turystyka międzynarodowa to sposób na międzykulturowe spotkania. Wyruszamy w podróż także po to, by się zetknąć z odmiennością, ale punktem wyjścia jest oczywiście nasza kultura. Rzeczywistość, w której zostaliśmy wychowani, bardzo często stanowi punkt odniesienia dla oceniania innych społeczności. Szczególnie zachodni turyści cierpią na syndrom wyższości – poczucia, że pochodzą z lepszego świata. Trafiają do odmiennych cywilizacyjnie społeczności, a ich oczekiwania są przesycone stereotypami i fałszywym poglądem na temat innej kultury. Jest to zwykle obraz bardzo uproszczony, a co więcej – branża turystyczna odpowiada na te potrzeby. I w ten sposób tworzy się zamknięte koło. Nie wiadomo, w którym momencie stykamy się z rzeczywistą tradycją, a w którym jest to już tylko „cepelia" i sztuczne atrakcje etniczne.

Niczym w skansenie rdzenni mieszkańcy odtwarzają narzucone im role, tworząc iluzje rzeczywistej kultury. Turyści, chcąc zobaczyć autochtonów w ich naturalnym środowisku, stają się świadkami pseudo etnicznych spektakli. Często są to tylko wybrane rytuały przetworzone na potrzeby turystów. Niektóre zwyczaje i przedmioty kultu zostały na nowo wymyślone, by zaspokoić apetyty na etnoatrakcje. Przykładem mogą być inscenizacje bitew pomiędzy plemionami Dani i Lani na Nowej Gwinei. Mniej bezpieczną „atrakcją" są przygody z peruwiańskimi szamanami przyjmującymi żądnych wrażeń turystów. Amazońscy „uzdrowiciele" za niewysoką opłatą zgadzają się zabrać w mistyczną podróż swoich klientów za pomocą substancji nazywanej ayahuasca. Podczas halucynacji amatorzy mocnych wrażeń doznają niekiedy objawień. Dowiadują się o klątwach, jakie na nich ciążą, o duchach lub o przyczynach swoich chorób. Czasem nawet podróżują do tajemniczych „złotych miast". Przeżywają narkotyczny trans, który ma niewiele wspólnego z autentycznym rytuałem.

Jeszcze bardziej kontrowersyjna wydaje się tzw. turystyka slumsowa. Dotknięcie „prawdziwego" świata biedy i cierpienia z jakiegoś powodu wydaje się wielu ludziom atrakcyjne. Jednak tak postrzegana odmienność nie stanowi pomostu między kulturami. Wprost przeciwnie, stawia mur między środowiskami, zamieniając wymianę kulturową w wątpliwy etycznie biznes.

W odpowiedzi na to zjawisko powstał projekt o nazwie „Fucking tourist", którego autorem jest francuski fotograf Nicolas Demeersman. Jego fotografie przedstawiają mieszkańców różnych zakątków świata prezentujących gest wyciągniętego środkowego palca. Artysta postanowił w ten sposób zaprotestować przeciwko przedmiotowemu traktowaniu ludzi i sprzedawaniu inności jako egzotycznej atrakcji.

Prawa i emblematy

Zderzenie kultur prowadzi również do konfliktów między tubylcami a przybyszami. Punktem zapalnym jest często religia. Mimo że turystom często pozwala się na wiele, to jednak tolerancja restrykcyjnych kulturowo krajów ogranicza się zazwyczaj do kurortów. W krajach muzułmańskich dużą uwagę przywiązuje się do stroju, co szczególnie dotyczy kobiet. Dochodzi zatem do absurdów, które wynikają z próby pogodzenia dwóch światów. Przechadzając się głównymi ulicami nadmorskich miejscowości w Algierii, można zobaczyć kobiety w krótkich spodenkach i z odsłoniętymi ramionami, ale wystarczy zapuścić się kilkadziesiąt metrów w głąb miasta i natychmiast zmienia się kontekst. Europejsko ubrana kobieta może zostać zaatakowana za nieobyczajny ubiór albo zostać obcesowo zaczepiona i usłyszeć seksualną propozycję.

W jednym z regionów Zjednoczonych Emiratów Arabskich surowo zabrania się kąpieli w kostiumach kąpielowych i dotyczy to również obcokrajowców. W Iranie grozi za to chłosta. Nikt nie wybatoży kobiety za brak nakrycia głowy w cerkwi prawosławnej, ale z pewnością będzie to oznaczało brak szacunku dla osób przebywających w świątyni.

Nieznajomość miejscowych przepisów może mieć niekiedy poważne konsekwencje. W Singapurze, zwanym krajem mandatów, przestępczość niemal nie istnieje. Najmniejsze wykroczenie, takie jak plucie czy handel gumą do żucia, karane jest wysokimi grzywnami, a nawet chłostą. Do Arabii Saudyjskiej nie wolno wwozić wieprzowiny. Zwykły drobny symbol chrześcijański w niektórych krajach islamskich również może sprowadzić na głowę turysty nieprzyjemności. Niefrasobliwi turyści w Chinach za próbę przemycenia nawet niewielkiej ilości narkotyków mogą rozstać się z życiem.

Wschód–Zachód

Niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak wielka przepaść dzieli kulturę indywidualistyczną charakterystyczną dla społeczeństw Zachodu od kolektywistycznej obejmującej wschodnią część Europy, Azję, Afrykę i Amerykę Południową. Dzieli nas w zasadzie wszystko – od sposobu pozyskiwania pożywienia przez produktywność, postrzeganie czasu, stosunek do autorytetów i osób starszych, relacje międzyludzkie i styl komunikacji. W pewnym stopniu różni się nawet nasza percepcja. Jeśli Europejczykowi i Japończykowi pokażemy to samo akwarium, opiszą je w odmienny sposób. Indywidualista zapamięta największą rybę, skupi uwagę na różnicach między elementami i ich zależności względem siebie. Japończyk będzie pamiętał klimat, barwy, zarejestruje dynamikę tego miejsca, a szczegóły będą mu umykać.

W komunikacji Wschód–Zachód kluczowa jest odpowiedzialność za rozumienie przekazu. Ludzie Zachodu ćwiczą retorykę w taki sposób, by ich wypowiedź była jasna i zrozumiała dla każdego słuchacza. Przedstawiciele kultury Wschodu wprost przeciwnie. Mówca posługuje się metaforą, a jego komunikat będzie zrozumiały dla tych, którzy są wystarczająco empatyczni, by pojąć jego intencje.

Jeśli chcemy stworzyć relację z osobami pochodzącymi z kultury o przeciwnych cechach, warto pamiętać, że kolektywiści lubią skromność. Nie mają tak silnych pragnień wolnościowych jak my, a szczęście osobiste nie jest traktowane jako podstawowy cel życia. Decyzje często podejmują wolno, po namyśle i konsultacjach, ale później szybko je wdrażają. Zwracają uwagę na różnice pomiędzy tym, co prywatne a tym, co publiczne. Oczekują długotrwałych relacji i nie zaprzyjaźniają się szybko. Wolą obserwować, w jakim kierunku rozwinie się relacja.

Jeśli zapytamy Japończyka, którego widujemy od czasu do czasu: „Jak długo pan mieszka w Polsce?", może on potraktować nasze pytanie jako zbytnią ingerencję w jego przestrzeń osobistą.

Dystans kontra fiesta

Innym składnikiem kultury jest stopień ekspresji. Możemy wyobrazić sobie, jak mogłaby wyglądać kłótnia chłodnego Norwega z gorącym Włochem. Prawdopodobnie byłaby to całkowita komunikacyjna klapa. W społeczeństwach powściągliwych ludzie mówią ciszej, przerywają sobie rzadziej i lepiej się czują, gdy zapada cisza. Dystans przestrzenny między osobami wynosi mniej więcej tyle, ile długość ręki, i z wyjątkiem uścisków dłoni mało jest kontaktów dotykowych. W relacjach z przedstawicielami kultury powściągliwej powinniśmy unikać intensywnego patrzenia partnerom w oczy, uspokoić mimikę i gestykulację.

Przykładem tego rodzaju społeczeństwa są Japonia, Austria i Polska, która w jednym z badań uzyskała najwyższy wynik powściągliwości ze wszystkich państw europejskich.

Kultury ekspresyjne są złożone – jak sama nazwa wskazuje – z ludzi dużo dynamiczniejszych, mniej zdystansowanych, a przede wszystkim głośnych. Rozmówcy często wpadają sobie w słowo i czują się nieswojo, gdy zapada cisza. Dystans przestrzenny jest z kolei o połowę krótszy niż w wypadku reprezentantów kultury powściągliwej. W czasie rozmów i spotkań dużo jest dotykania, poklepywania i trzymania się za ręce. Patrzenie w oczy oznacza zainteresowanie i uwagę. Przykładem przedstawicieli kultur ekspresyjnych są gadatliwi i żywo gestykulujący Włosi, Francuzi, Hiszpanie czy Argentyńczycy. W związku z tym nasuwa się pytanie, czy lepiej uchodzić za mruka na południu czy dzikusa na północy?

Przed wyjazdem warto sprawdzić

1. Okazywanie emocji w miejscach publicznych: na ile akceptowana jest mimika twarzy oraz gestykulacja.

2. Reguły kierujące formą i zachowaniem podczas powitań.

3. Akceptowany stopień kontaktu fizycznego, w tym wzrokowego, a także przestrzeganie norm grzecznościowych (np. spóźnienia).

4. Gesty i zachowania, które mogą być odebrane jako zniewaga.

5. Rodzaj ubioru, który jest i nie jest zgodny z przyjętą konwencją kulturową.

6. System autorytetów i sposób traktowania osób starszych.

7. Rytuały związane z jedzeniem posiłków i przyjmowaniem gości.

8. Obostrzenia związane z lokalnym wyznaniem, ze szczególnym naciskiem na zachowanie w miejscach kultu.

Turystyka międzynarodowa to sposób na międzykulturowe spotkania. Wyruszamy w podróż także po to, by się zetknąć z odmiennością, ale punktem wyjścia jest oczywiście nasza kultura. Rzeczywistość, w której zostaliśmy wychowani, bardzo często stanowi punkt odniesienia dla oceniania innych społeczności. Szczególnie zachodni turyści cierpią na syndrom wyższości – poczucia, że pochodzą z lepszego świata. Trafiają do odmiennych cywilizacyjnie społeczności, a ich oczekiwania są przesycone stereotypami i fałszywym poglądem na temat innej kultury. Jest to zwykle obraz bardzo uproszczony, a co więcej – branża turystyczna odpowiada na te potrzeby. I w ten sposób tworzy się zamknięte koło. Nie wiadomo, w którym momencie stykamy się z rzeczywistą tradycją, a w którym jest to już tylko „cepelia" i sztuczne atrakcje etniczne.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790