W swej książce słynny dziennikarz „Washington Post" przedstawia Biały Dom jako miejsce, w którym otoczenie prezydenta przerażone jest zachowaniem swego szefa, jego skłonnością do kłamstw, brakiem wiedzy o świecie i niechęcią do dokształcania się.
Podobno gen. James Mattis musiał tłumaczyć prezydentowi, że USA trzymają swoich żołnierzy w Korei Południowej, by zapobiec III wojnie światowej. Prezydent nie rozumie też, że wprowadzanie ceł może zaburzyć bezpieczeństwo globalne i uważa, że „nie potrzeba strategii, żeby zabijać".
Znikające dokumenty
Szef sztabu Białego Domu John Kelly mówi w książce o Trumpie „niezrównoważony". Sekretarz obrony James Mattis twierdzi, że prezydent rozumuje na poziomie piąto- lub szóstoklasisty. A jego były prawnik John Dowd sądzi, że z powodu swych kłamstw Donald Trump mógłby wylądować w więzieniu, gdyby musiał zeznawać w śledztwie Roberta Muellera.
Dziennikarz przedstawia prezydenta jako wybuchowego, impulsywnego i rozkapryszonego człowieka, który uważa, że wszystko mu wolno. „Nie ma co przekonywać go do niczego. Wpadł w szał. Jesteśmy w wariatkowie. To najgorsza praca, jaką miałem" – to jedna z wypowiedzi Kelly'ego cytowana przez Woodwarda.
Chaotyczny Trump sam nie panuje nad tym, co się wokół niego dzieje. Dzięki temu jego współpracownicy są w stanie podstępami zapobiec realizacji prezydenckich pomysłów. Były doradca ds. ekonomicznych Gary Cohn zabrał z biurka prezydenta dokument wycofujący USA z porozumienia handlowego z Koreą Południową. Trump nigdy się o niego nie upomniał. „Jedna trzecia mojej pracy polegała na reagowaniu na naprawdę niebezpieczne pomysły i przekonywanie go, że nie są dobre" – powiedział Rob Porter, były sekretarz Białego Domu.