1 stycznia Ukraina obudziła się już w innej politycznej rzeczywistości. Oficjalnie rozpoczęła się kampania przed wyborami prezydenckimi, ich pierwsza tura odbędzie się 31 marca. Już teraz jednak można powiedzieć, że będą to jedne z najbardziej nieprzewidywalnych wyborów w najnowszej historii Ukrainy. Wszystko za sprawą znanego aktora i kabareciarza Wołodymyra Zielenskiego, który w ostatnich minutach ubiegłego roku za pośrednictwem stacji 1+1 i oficjalnie potwierdził swój udział w wyborach. Tym samym zakończył trwające od miesięcy spekulacje lokalnych mediów, które wróżyły, że to właśnie on będzie „głównym zaskoczeniem".
– Ukraińcy mają dzisiaj trzy drogi. Pierwsza to płynąć z prądem i pozostawić wszystko, jak jest. To jest normalnie, każdy dokonuje własnego wyboru. Drugą drogą jest wyjazd za granicę, zarabianie tam pieniędzy i przesyłanie ich swoim bliskim. To też jest normalne. Jest jednak trzecia droga – spróbować samemu coś zmienić na Ukrainie. Wybrałem właśnie to – oświadczył Zielenski. Zapowiedział, że niebawem przedstawi Ukraińcom swój program wyborczy.
Czytaj także: "Poroszenko nie boi się Putina, ani wyborów"
Karierę zaczynał jeszcze, występując w rosyjskim programie satyrycznym KWN (Klub Wesołych i Bystrych), który zrzeszał kabareciarzy z byłych republik radzieckich. Od tamtej pory stoi na czele działającego głównie na Ukrainie zespołu komików Kwartał 95, który wyprodukował niemal 30 własnych filmów i seriali komediowych.
Największą furorę z nich zrobił serial „Sługa narodu", którego pierwsza część ujrzała świat w 2015 roku. Bez tego filmu nie byłoby zapewne kandydata na prezydenta Zielenskiego. W jakimś stopniu produkcję tę można porównać do znanego w Polsce „Ucha Prezesa", ale to nie jest do końca to. W filmie, owszem, są postacie przypominające znanych ukraińskich polityków, ale występujący w głównej roli Zielenski zagrał postać całkiem fikcyjną – Wasilija Gołoborodźkę, prawdziwego „sługę narodu". To zwykły nauczyciel historii, który w bardzo przypadkowy sposób został przywódcą państwa. Do pracy jeździł na rowerze, a najważniejsze stanowiska obsadził „zwykłymi ludźmi z narodu". Próbował reformować kraj, ale naraził się tym, którzy tak naprawdę rządzą na Ukrainie – oligarchom.