Timmermans, kandydat Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów na szefa KE, budzi sprzeciw państw Grupy Wyszehradzkiej, a także europejskiej centroprawicy.

Nowego szefa KE musi poprzeć co najmniej 72 proc. z 28 państw UE, reprezentujących co najmniej 65 proc. mieszkańców UE. Oznacza to, że Polska, Czechy, Słowacja i Węgry mogłyby zablokować kandydaturę Timmermansa, gdyby włoski eurosceptyczny rząd i brytyjski rząd wstrzymały się od głosu.

Walki o własnego szefa KE nie zamierza odpuszczać także Europejska Partia Ludowa - o czym mówił m.in. premier Irlandii Leo Varadkar. To EPP ma najwięcej europarlamentarzystów w PE, ale pozycja chadeków osłabła w porównaniu do układu sił w poprzednim Parlamencie Europejskim.

Tajnemu głosowaniu nad kandydaturą Timmermansa sprzeciwiają się ci, którzy uważają, że "głosowanie nie będzie korzystne dla procesu" wyłaniania nowego szefa KE - pisze "Politico" cytując dyplomatę twierdzącego, iż "konsensus jest lepszą ścieżką".

Oprócz Timmermansa kandydatami na stanowisko szefa KE są dziś Dunka Margrethe Vestager (pisała o tym "Rzeczpospolita") i główny negocjator UE ds. brexitu, Francuz Michel Barnier.

Niektórzy dyplomaci sugerują, że nowego szefa KE możemy poznać dopiero 15 lipca, gdy miałoby dojść do kolejnego szczytu UE.