Halloween, jakiego Londyn nie widział

31 października Królestwo wychodzi z Unii niezależnie od wszystkiego – obiecał po wyborze na premiera Johnson.

Aktualizacja: 24.07.2019 06:08 Publikacja: 23.07.2019 18:35

Tylko 31 proc. Brytyjczyków ocenia Borisa Johnsona pozytywnie, a mimo to został premierem. Na zdjęci

Tylko 31 proc. Brytyjczyków ocenia Borisa Johnsona pozytywnie, a mimo to został premierem. Na zdjęciu ze swoim politycznym przeciwnikiem z Partii Konserwatywnej Jeremym Huntem

Foto: AFP

Akronim słów „deliver brexit", „unite the country" i „defeat Jeremy Corbyn" wychodzi po angielsku słabo: to „dud", niewypał. Dlatego do wymienionych obietnic (wyprowadzenia kraju z Unii przed końcem października, ponownego zjednoczenia społeczeństwa i pokonania lidera laburzystów) Boris Johnson dodał jeszcze „energise Britain", zarazić kraj nową energią. Wychodzi „dude" – koleś: nieco bardziej strawny skrótowiec.

Ale zdecydowana większość Brytyjczyków uważa, że to jednak „dud" lepiej oddaje prawdę. Zdaniem YouGov aż 56 proc. z nich ma negatywną opinię o nowym premierze, a tylko 31 proc. odnosi się do niego pozytywnie. Dla 63 proc. to człowiek, który stracił kontakt z rzeczywistością (17 proc. sądzi inaczej), 53 proc. uważa, że mowa o polityku nieuczciwym, dla którego kłamstwo jest rzeczą równie naturalną, co oddychanie (20 proc. jest odmiennego zdania), 55 proc. zaś uważa, że robi rzeczy przede wszystkim na pokaz, a nie po to, aby coś faktycznie osiągnąć (26 proc. jest odmiennego zdania).

Funt jak dolar

W konsekwencji tylko 19 proc. wierzy, że Johnson faktycznie zdoła przekonać Unię Europejską do renegocjacji umowy rozwodowej, a 33 proc., że wyprowadzi kraj ze Wspólnoty bez żadnego porozumienia i wbrew stanowisku parlamentu.

Wielka Brytania przeżywa największy kryzys polityczny od 1945 r. Jak w tej sytuacji na czele kraju mógł stanąć premier, którego odrzuca zdecydowana większość Brytyjczyków? W 2007 r., gdy na czele rządu Tony'ego Blaira zastąpił Gordon Brown bez przeprowadzenia przedterminowych wyborów, Johnson mówił, że doszło do zmiany na szczytach władzy jak za Cesarstwa Rzymskiego.

Ale we wtorek po raz pierwszy w historii szef rządu został wybrany nie tylko bez nowych wyborów, ale i bez bezpośredniego udziału parlamentu. O tym zdecydowało 62 proc. spośród 160 tys. szeregowych członków Partii Konserwatywnej, gremium, które w żaden sposób nie odpowiada przekrojowi całego społeczeństwa. Chodzi o grono, w którym 70 proc. stanowią mężczyźni, gdzie ponad połowa skończyła 55 lat, 86 proc. wywodzi się z klasy średniej lub wyższej i 97 proc. jest biała. Dwie trzecie tej grupy chce wyjścia kraju z Unii bez żadnego porozumienia.

Twardy brexit wywołuje tymczasem strach u 50 proc. Brytyjczyków (40 proc. go nie odczuwa) – wynika z sondażu YouGov. To także perspektywa, której obawiają się międzynarodowe rynki finansowe. Zdaniem ekspertów Morgan Stanley jeśli się spełni, kurs funta załamie się do 1–1,1 USD. We wtorek, zaraz po wyborze Johnsona, i tak był on wymieniany tylko za 1,24 dol. wobec przeszło 1,5 dol. tuż przed referendum rozwodowym w czerwcu 2016 r. Dodatkowo w razie zerwania wszelkiej współpracy z Unią już w przyszłym roku kraj ma wpaść w głęboką recesję, a jego dochód narodowy skurczyć się o 2 proc. – przewiduje Urząd Odpowiedzialności Budżetowej (OBR).

– Ryzyko twardego brexitu z każdym dniem staje się coraz większe – mówi CNN odpowiedzialny za sprawy brytyjskie w banku UBS John Wraith.

Steven Clarke, ekspert londyńskiej Resolution Foundation, przekonuje jednak „Rzeczpospolitą", że choć do spodziewanej daty brexitu pozostało ledwie trzy miesiące, na razie najważniejszy cel Johnsona jest inny.

– Sukces Partii Brexitu, nowego ugrupowania Nigela Farage'a, stanowi śmiertelne zagrożenie dla torysów. Uniemożliwia im rozpisanie przedterminowych wyborów (planowo mają się odbyć dopiero w 2022 r.), bardzo ogranicza margines manewru w poszukiwaniu większości w parlamencie – podkreśla Clarke.

Cios w Partię Brexitu

I rzeczywiście, najnowsze sondaże dają Partii Konserwatywnej ledwie 25 proc. poparcia wobec 21 proc. dla laburzystów, 20 proc. dla Liberalnych Demokratów i 19 proc. dla Partii Brexitu. Torysi, którzy mają teraz ledwie 311 deputowanych w Westminster (na 650), w razie przedterminowego głosowania zapewne straciliby wszelkie możliwości rządzenia.

Johnson może to jednak zmienić. 70 proc. deklarujących poparcie dla Partii Brexitu przyznało, że „jest bardzo zadowolona" z wyboru nowego premiera.

Co prawda, jak wspomnieliśmy, tylko 31 proc. Brytyjczyków pozytywnie ocenia nowego szefa rządu, ale to i tak niezły wynik na tle jego rywali, skoro Farage może się pochwalić poparciem jedynie 27 proc. Brytyjczyków, zaś Corbyn – tylko 18 proc.

Ale ratunek dla Partii Konserwatywnej – to będzie misja wielkiego ryzyka. Philip Hammond, który był odpowiedzialny za finanse w rządzie Theresy May, zapowiedział już, że nie zamierza wejść do ekipy Johnsona. Podobne oświadczenie wygłosił sekretarz sprawiedliwości David Gauke i wiceszef MSZ Alan Duncan.

W najbliższych dniach najpewniej pojawią się kolejne dymisje. Wszystko to może doprowadzić do podziału Partii Konserwatywnej na tle stosunku do brexitu, tym bardziej że Johnson chce się otoczyć tylko tymi politykami, którzy są zdecydowani na twardy brexit.

Z partnerką na Downing Street

W partii bardzo żywe są też obawy, że nieuniknione gafy nowego premiera szybko zniechęcą do torystów wielu wyborców. 55-letni Boris Johnson już zapowiedział, że w ten weekend wprowadzi się na Downing Street 10 jego 31-letnia partnerka Carrie Symonds, ta sama, z którą dwa tygodnie temu miał gwałtowną, nocną awanturę.

Johnson nie chciał też bronić przed atakami Donalda Trumpa brytyjskiego ambasadora w Waszyngtonie sir Kima Darrocha, który w poufnej nocie uznał amerykańską administrację za „niewydolną" (ambasador złożył dymisję). Nowy szef rząd musi zresztą natychmiast zająć się uwolnieniem brytyjskiego tankowca przejętego w Cieśninie Ormuz przez Iran – kolejny kraj, z którym w przeszłości Johnson nie potrafił sobie poradzić. Dość powiedzieć, że o ile 47 proc. Brytyjczyków pozytywnie ocenia bilans Johnsona jako burmistrza Londynu (29 proc. jest przeciwnego zdania), o tyle tylko 26 proc. podobnie widzi jego osiągnięcia jako szefa dyplomacji (48 proc. jest odmiennego zdania).

To jednak styl, w jakim nowy premier wyprowadzi kraj z Unii rozstrzygnie o tym, jak przejdzie do historii. We wtorek unijny negocjator Michel Barnier co prawda powtórzył, że wynegocjowana przez May umowa rozwodowa nie podlega negocjacji, ale preambuła do niej – już tak. To być może otwiera drogę do jakiegoś kompromisu z Brukselą.

Akronim słów „deliver brexit", „unite the country" i „defeat Jeremy Corbyn" wychodzi po angielsku słabo: to „dud", niewypał. Dlatego do wymienionych obietnic (wyprowadzenia kraju z Unii przed końcem października, ponownego zjednoczenia społeczeństwa i pokonania lidera laburzystów) Boris Johnson dodał jeszcze „energise Britain", zarazić kraj nową energią. Wychodzi „dude" – koleś: nieco bardziej strawny skrótowiec.

Ale zdecydowana większość Brytyjczyków uważa, że to jednak „dud" lepiej oddaje prawdę. Zdaniem YouGov aż 56 proc. z nich ma negatywną opinię o nowym premierze, a tylko 31 proc. odnosi się do niego pozytywnie. Dla 63 proc. to człowiek, który stracił kontakt z rzeczywistością (17 proc. sądzi inaczej), 53 proc. uważa, że mowa o polityku nieuczciwym, dla którego kłamstwo jest rzeczą równie naturalną, co oddychanie (20 proc. jest odmiennego zdania), 55 proc. zaś uważa, że robi rzeczy przede wszystkim na pokaz, a nie po to, aby coś faktycznie osiągnąć (26 proc. jest odmiennego zdania).

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790