W wielu miastach Iranu wybuchły rozruchy na wieść, że to właśnie irańscy żołnierze 8 stycznia zestrzelili ukraiński samolot w pobliżu Teheranu. Gdy władze w końcu się przyznały, młodzież wyszła na ulice, żądając dymisji winnych. Ulice stolicy pełne są policjantów z oddziałów specjalnych. Krajem od listopada wstrząsają niepokoje, a za miesiąc odbędą się tam wybory parlamentarne.
W niedzielę wieczorem proirańskie siły w Iraku ostrzelały jedną z baz, w których stacjonują amerykańscy żołnierze. W oku cyklonu są więc polscy żołnierze, pełniący misję szkoleniową w tym kraju.
Badani przez IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej", nie są entuzjastami akcji prezydenta USA, w wyniku której zabity został irański generał Kasem Sulejmani. 33 proc. ocenia ją pozytywnie, w tym 17,5 – „zdecydowanie dobrze". Przeciwne zdanie o ostatniej amerykańskiej interwencji na Bliskim Wschodzie ma 42,1 proc. badanych (w tym 20,4 ocenia atak zdecydowanie źle). Aż jedna czwarta respondentów nie ma zdania w tej sprawie (24,9 proc.).
Niespełna 25 proc. niezdecydowanych to duża grupa, zważywszy, że o amerykańskich działaniach bardzo szeroko informowały media. – Iran z jednej strony jawi się jako członek „osi zła", ale badanym nie spodobały się destabilizujące działania prezydenta Trumpa – tłumaczy Marcin Duma, szef IBRiS.
Wojsko raczej zostawić
Potwierdzają to odpowiedzi na drugie pytanie sondażu o to, czy Polska powinna pozostawić swoich żołnierzy, którzy pełnią szkoleniową misję w Iraku. W odpowiedziach na to pytanie grupa niemających zdania była wyraźnie mniejsza: niespełna 13 proc.
W tej kwestii grupy zwolenników wyprowadzenia żołnierzy oraz pozostawienia ich w Iraku są dość wyrównane liczebnie: za wyprowadzeniem jest 42,2 proc. badanych, a za pozostawieniem żołnierzy i cywilnych pracowników – 45 proc.
Kwestia obecności polskich wojsk poza granicami jest wyraźnie zróżnicowana, w zależności od płci badanych. Za pozostawieniem żołnierzy w Iraku jest zaledwie 33 proc. kobiet, ale aż 52 proc. mężczyzn.
Roczny dostęp do treści rp.pl za pół ceny
Kobiety mają także znacznie bardziej surową ocenę ataku USA, w wyniku której zginął Sulejmani: pozytywnie ocenia ją tylko 22 proc. kobiet. Prezydent USA zwolenników może w Polsce szukać za to wśród mężczyzn, z których jego ostatnie działania na Bliskim Wschodzie dobrze oceniło 40 proc. badanych.
Młodzi kontra
Największymi sceptykami, jeśli chodzi o atak USA, są najmłodsi i młodzi respondenci. W grupie 18–29 lat akcję poparło 5 proc, badanych, w grupie 30–39 – tylko 13 proc. W obu tych grupach duży odsetek nie ma zdania – po 30 proc.
Najmłodsi nie bardzo chcą też, by w Iraku pozostali nasi żołnierze: pomysł ten popiera 18 proc. respondentów w wieku 18–29 lat, przy czym zaledwie 1 proc. opowiada się za tym „zdecydowanie". Zwolennikami pozostawienia żołnierzy są osoby o wyższym wykształceniu (55 proc.), mieszkańcy dużych miast (250–500 tys. mieszkańców) – 58 proc., oraz dobrze zarabiający.
Przeczytaj także: Śmieszne pomysły Polski na odegranie historycznej roli na Bliskim Wschodzie [KOMENTARZ]
A jak ocena akcji prezydenta Trumpa i opinia w sprawie pozostawienia żołnierzy w Iraku ma się do poglądów politycznych?
Za pozostawieniem opowiadają się osoby o poglądach zdecydowanie prawicowych – 57 proc. Wśród lewicowców to 38 proc.
Co do oceny samej akcji – rozkład opinii w zależności od światopoglądu jest jeszcze wyraźniejszy. Dobrze ocenia ją 14 proc. osób o poglądach lewicowych i 60 proc. o przekonaniach prawicowych. – Robiliśmy badanie w gorącym okresie, który powinien wyostrzać oceny – mówi Marcin Duma – a mamy podzielone, zrównoważone opinie mimo obaw o bezpieczeństwo polskich żołnierzy. Duma podkreśla, że lewica wypowiedziała się jednoznacznie w obu kwestiach, co „koresponduje z tym, co sądzą jej wyborcy, natomiast elektorat KO jest podzielony najbardziej".
Wyborcy PiS wyraźnie ufają zapewnieniom premiera i ministra obrony o tym, że żołnierze są bezpieczni. – A elektorat Konfederacji zachowuje się podobnie jak elektorat lewicy – podkreśla Duma. – Fundamenty tego poglądu są inne, ale efekt jest ten sam – komentuje szef IBRiS.