Zdaniem Pekinu indyjscy żołnierze przekroczyli w poniedziałek dwukrotnie chińską granicę w rejonie doliny Galwan w Himalajach, co doprowadziło do konfrontacji z żołnierzami chińskimi i śmierci trzech Hindusów. Wieczorem rzecznik indyjskiej armii powiedział, że liczba ofiar po stronie Indii wzrosła do dwudziestu.
Władze w Delhi ograniczyły się do zapewnienia, że nie doszło do potyczki zbrojnej z udziałem broni palnej. Nie noszą jej zresztą Hindusi, aby uniknąć przypadkowej akcji zbrojnej. W starciu wręcz ucierpieć mieli także Chińczycy.
– Z tego co obecnie wiadomo, była to zwykła bójka pomiędzy chińskimi i indyjskimi żołnierzami przy użyciu kijów oraz bliżej nieokreślonych sprzętów – mówi „Rzeczpospolitej” Rezaul Laskar, dziennikarz indyjskiej gazety „Hindustan Times”.
Jego zdaniem sytuacja jest poważna, chociaż po obu stronach czynione są starania, aby wydarzenia w dolinie Galwan nie wymknęły się spod kontroli i doprowadziły do starć na większą skalę. Napięcie na tym odcinku granicy rośnie jednak od lat. Indie i Chiny stoczyły wojnę o sporne obszary w Himalajach w 1962 roku. Pekin uznaje za swe terytorium kontrolowany przez siebie obszar 38 tys. km kw. w rejonie zachodnim – jest to prowincja Aksai Chin, na której zachodzie położona jest dolina Galwan.
Delhi jest zdania, że jest to obszar Kaszmiru i jako taki należy się Indiom. Na linii kontroli wyznaczonej po przegranej przez Indie wojnie nieraz dochodziło do konfrontacji. W Indiach nie brak opinii, że poniedziałkowy incydent został sprowokowany przez Chiny, w sytuacji gdy Indie borykają się z rozwijającą się nadal epidemią. Miałby o tym świadczyć fakt, iż od początku maja w górskim niezamieszkanym regionie, gdzie panują jeszcze zimowe warunki, miała miejsce koncentracja chińskich sił. Według niektórych informacji Chińczycy zajęli ostatnio obszar 60 km kw. po indyjskiej stronie. Potwierdzenie jest trudne, gdyż w niedostępnym rejonie nawet patrole graniczne są rzadkością. O zwiększonej obecności chińskiej w rejonie Galwan w Indiach oficjalnie milczano. – Chiny mają tam przewagę militarną i z tego tytułu informowanie o tym, co tam się dzieje, mogło nie być na rękę rządowi – mówi Rezaul Laskar.