Czy Donald Trump nie odda władzy

Prezydent lubi być zwycięzcą. Obawy, że nie pogodzi się porażką w wyborach w listopadzie, nie milkną od miesięcy.

Aktualizacja: 28.09.2020 08:58 Publikacja: 27.09.2020 18:28

Gospodarzowi Białego Domu nie podobają się wybory korespondencyjne. Czy to będzie pretekst do nie uz

Gospodarzowi Białego Domu nie podobają się wybory korespondencyjne. Czy to będzie pretekst do nie uznania ich ważności?

Foto: AFP, Brendan Smialowski

Wątpliwości co do zachowania Donalda Trumpa nasilały się wraz z krytyką prezydenta dotyczącą rozszerzanego w wielu stanach systemu głosowania korespondencyjnego, które ma umożliwić obywatelom bezpieczne oddanie głosu w trakcie pandemii. Zdaniem ekspertów prezydent bezpodstawnie twierdzi, że ten rodzaj głosowania – notabene bardziej popierany przez demokratów niż republikanów – otwiera drzwi dla oszustw i nieprawidłowości, a w ten sposób szykuje sobie grunt w przypadku przegranej. Głosy korespondencyjne, których liczenie zajmie kilka dni albo nawet tygodni, sprawią też, że wyniki wyborów nie będą znane wieczorem 3 listopada, co też nie podoba się Trumpowi, który powtarza, że chce znać wyniki wyborów od razu.

Wielkie oszustwo

W ubiegłym tygodniu, gdy zapytano go wprost, nie zapewnił, że odda władzę po przegranych wyborach, jakby można tego było oczekiwać od prezydenta kraju uważanego za bastion demokracji na świecie. – Zobaczymy, co się wydarzy – powiedział. – Pozbędziemy się korespondencyjnych głosów, to będziemy mieć pokojowe wybory i nie będzie konieczności transferowania władzy. Będzie kontynuacja – powiedział, dodając, że przegra tylko wtedy, gdy wybory zostaną sfałszowane. Po tym jak Biały Dom zapewniał, że Donald Trump zaakceptuje wyniki „wolnych i sprawiedliwych" wyborów, prezydent stwierdził, że nie jest pewny, czy te wybory będą sprawiedliwe, bo „korespondencyjne karty do głosowania to jedno wielkie oszustwo".

Jego komentarze sparaliżowały kraj od wybrzeża do wybrzeża. „Trump nie będzie chciał oddać władzy", „To wyraźna deklaracja jego autokratycznych zamiarów", „Trump i jego kampania starają się podważyć ważność wyborów, bo teraz wygląda na to, że nie wygrają" – brzmiały komentarze prasowe. – To nie Korea Północna, to nie Turcja, to nie Rosja ani Arabia Saudyjska, panie prezydencie. W USA mamy demokrację, więc może uszanuje pan przysięgę, którą składał pan na konstytucję Stanów Zjednoczonych – powiedziała przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi.

Przedstawiciele Partii Demokratycznej oraz prokuratorzy stanowi przystąpili do rozmów na temat tego, jak zadziałać, gdy dojdzie do kryzysu konstytucyjnego, w którym prezydent odmówi oddania urzędu. Obawiają się też, że siejąc podejrzenia co do głosowania korespondencyjnego, Trump podważa zaufanie publiczne, zniechęcając wyborców do głosowania korespondencyjnego oraz sygnalizuje swoim konserwatywnym wyborcom, jak mają się zachować w momencie, gdy okaże się, że nie wygrał wyborów. – Może się okazać, że – w momencie przegranej prezydenta – sympatycy Trumpa stwierdzą, że wybory są nieważne i odmówią zaakceptowania ich wyników. To może doprowadzić do napięć, ciągnących się latami oskarżeń, a ostatecznie zaszkodzić amerykańskiej demokracji – piszą analitycy CNN. – To, czego nauczyłem się, składając dziesiątki pozwów przeciwko Trumpowi i jego administracji, to to, że gdy Trump straszy, że przekroczy demokratyczne i konstytucyjne granice, to zazwyczaj wywiązuje się z tego – powiedział prokurator generalny Virginii Mark Herring.

Nominacja Amy Barrett

Oliwy do ognia dodał Departament Sprawiedliwości, który normalnie nie miesza się do polityki. W czwartek oznajmił jednak, że rozpoczyna dochodzenie w sprawie dziewięciu kart do głosowania porzuconych w Pensylwanii, co Trump i jego kampania od razu podchwycili jako dowód na sfałszowanie wyborów. – Wyrzucają te karty, jak zobaczą moje nazwisko zakreślone na nich – stwierdził Trump. – Rzeczywiście doszło do niewielkich nieprawidłowości dotyczących doręczania korespondencyjnych kart do głosowania, ale nie mamy do czynienia z szeroko zakrojonymi wysiłkami sfałszowania wyborów – powiedział dyrektor FBI Christopher Wray.

– To, czy uda mu się to zrobić, zależeć będzie od tego, jak zareaguje Partia Republikańska – powiedział demokratyczny sen. Chris Murphy, stwierdzając, że republikanie nie chcą przyjąć do wiadomości, że prezydent może zignorować wyniki wyborów.

Powstrzymując się od bezpośredniej krytyki prezydenta, większość republikanów zapewniała, że nie spodziewają się problemów. – Zwycięzca listopadowych wyborów zostanie zaprzysiężony 20 stycznia. Władza zostanie przekazana pokojowo, tak jak to miało miejsce co cztery lata od 1972 r. – powiedział przewodniczący Senatu Mitch McConnell. Byli też tacy, którzy stwierdzili, że nie przywiązują wagi do tego, co Trump mówi. – Prezydent mówi szalone rzeczy. Zawsze mieliśmy pokojowy transfer władzy. To się nie zmieni – stwierdził senator Ben Sasse. Małe grono republikanów, w których znalazł się sen. Mitt Romney, zadeklarowało, że postawi się Trumpowi, jeżeli będzie trzeba. Republikański senator Ted Cruz natomiast oskarżył demokratów i kampanię Bidena o wszczynanie „gierki wojennej".

Może się okazać w listopadzie, że cała ta dyskusja na temat transferu władzy była niepotrzebna, bo Donald Trump wygra wybory i pozostanie w Białym Domu na kolejną kadencję. Na razie jednak sondaże na to nie wskazują. W większości kluczowych tzw. swing states, czyli stanów, które raz głosują na kandydata demokratycznego, a raz na republikańskiego, Donald Trump pozostaje w tyle za demokratycznym rywalem – Joe Bidenem, nawet w tych, w których wygrał w 2016 r. Większe niż Biden poparcie ma tylko w Teksasie i remisuje z nim w Georgii. Jego notowania nie poprawiają się od początku pandemii, mimo że on i jego kampania starają się odwrócić uwagę wyborców od kryzysu społeczno-gospodarczego wywołanego Covid-19.

Prezydent liczy na to, że nominacją konserwatywnej Amy Coney Barrett do Sądu Najwyższego podbuduje sobie poparcie. Jeżeli Senat zatwierdzi jej kandydaturę, będzie ona trzecim członkiem tego organu nominowanym przez Trumpa i umocni konserwatywną przewagę w Sądzie Najwyższym. To z kolei daje Trumpowi większe zabezpieczenie, choć nie gwarantuje zwycięstwa, jeżeli dojdzie do sytuacji, w której to Sąd Najwyższy będzie musiał zdecydować, który z kandydatów wygrał wybory. Krytycy natomiast uważają, że pospieszna nominacja i szybkie głosowanie w Senacie nie pomoże Trumpowi w zwycięstwie, bo większość Amerykanów uważa, że sędziego na miejsce po zmarłej tydzień temu Ruth Bader Ginsburg powinien nominować zwycięzca listopadowych wyborów, czy to Trump, czy Biden.

Wątpliwości co do zachowania Donalda Trumpa nasilały się wraz z krytyką prezydenta dotyczącą rozszerzanego w wielu stanach systemu głosowania korespondencyjnego, które ma umożliwić obywatelom bezpieczne oddanie głosu w trakcie pandemii. Zdaniem ekspertów prezydent bezpodstawnie twierdzi, że ten rodzaj głosowania – notabene bardziej popierany przez demokratów niż republikanów – otwiera drzwi dla oszustw i nieprawidłowości, a w ten sposób szykuje sobie grunt w przypadku przegranej. Głosy korespondencyjne, których liczenie zajmie kilka dni albo nawet tygodni, sprawią też, że wyniki wyborów nie będą znane wieczorem 3 listopada, co też nie podoba się Trumpowi, który powtarza, że chce znać wyniki wyborów od razu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782