Rada Europejska rozpoczyna się w czwartek po południu, Polacy są optymistyczni, ale kluczowe dla porozumienia kraje, jak np. Holandia, nie powiedziały jeszcze „tak". Z naszych informacji wynika, że Haga stawia sprawę jasno: dotychczasowe ustalenia w sprawie wiązania unijnych funduszy z praworządnością to było dla niej minimum. I musi mieć dobry powód, żeby zaakceptować osłabienie tego mechanizmu.
Mechanizm ten sam
Niemcy nie ujawniły dokumentu, z rozmów z dyplomatami wyłaniają się jednak główne jego elementy. Po pierwsze, nie zmienia się treść rozporządzenia o mechanizmie warunkowości, który umożliwia zawieszanie unijnych funduszy w sytuacji, gdy łamanie praworządności zagraża interesom finansowym UE. To jest akt prawny kontestowany przez Polskę i Węgry. Niemiecka prezydencja wychodzi naprzeciw postulatom Warszawy i Budapesztu, ale bez zmiany samego aktu prawnego. – Najważniejsze, że mechanizm sam w sobie nie został zmieniony. Cokolwiek, co wyjaśnia jego stosowanie, jest dobre, cokolwiek, co zmienia, jest niebezpieczne, bo bez szans na akceptację Rady i PE – mówi dyplomata UE znający propozycję niemiecką.
Po drugie, zgodnie z oczekiwaniami dołączone zostaną wyjaśnienia, które mają uściślić, że samo stwierdzenie przez Komisję Europejską, iż w jakimś kraju łamana jest praworządność, nie będzie jej uprawniać do uruchomienia procedury zawieszania funduszy. Polska chce, żeby w protokole Rady Europejskiej KE zobowiązała się właśnie do takiego interpretowania tego rozporządzenia. – Takie zobowiązanie miałoby jednoznacznie gwarancyjny charakter – powiedział „Rzeczpospolitej" Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich. Zapisane we wnioskach z unijnego szczytu chroniłoby też – zdaniem Szymańskiego – przed zmianami rozporządzenia w przyszłości. Dodatkowo oferta dla Polski i Węgier obejmuje możliwość skierowania rozporządzenia do Trybunału Sprawiedliwości UE i zobowiązania się KE, że do czasu rozstrzygnięcia nie będzie go stosować. To oznaczałoby opóźnienie o około 2 lata. Wreszcie mowa jest o umożliwieniu opóźniania samej decyzji o zawieszeniu funduszy poprzez skierowanie sprawy na posiedzenie Rady Europejskiej. Ale tylko do dyskusji, a nie do jednomyślnego głosowania. Sama decyzja o ewentualnym zawieszeniu funduszu byłaby podejmowana większością głosów.
U progu szczytu UE Polska i Węgry mają nadzieję, że naprzeciw ich oczekiwaniom wyjdą przede wszystkim kraje Europy Środkowej. W środę poleciał w tym celu do Pragi prezydent Andrzej Duda. W Warszawie mają też nadzieję na przychylność państw południa Europy, które z uwagi na trudną sytuację gospodarczą liczą na możliwie szybkie uruchomienie Funduszu Odbudowy.
Z punktu widzenia Warszawy idealny byłby scenariusz, w którym to nie Polska i Węgry są izolowane, ale w czarny charakter na szczycie przekształca się Mark Rutte. – Na kompromis musi się zgodzić przede wszystkim Holandia. To jest kraj, wobec którego postawy jestem bardzo ostrożny i nieufny – powiedział portalowi gazeta.pl eurodeputowany należącego do Zjednoczonej Prawicy Porozumienia Adam Bielan.