– Niektóre pomysły Julii Tymoszenko są – delikatnie mówiąc – kuriozalne i nie do przyjęcia przez prezydencką Naszą Ukrainę. Sytuacja staje się coraz bardziej poważna. Tymoszenko powinna pójść na ustępstwa – mówi „Rzeczpospolitej“ Maksym Stricha z Instytutu Polityki Otwartej w Kijowie. Julia Tymoszenko musiałaby pójść na kompromis m.in. w sprawie ustawy, która ma uniemożliwić deputowanym zmianę barw politycznych podczas trwania kadencji parlamentu.

– Ten pomysł nie podoba się wielu politykom bloku Nasza Ukraina – ostrzegł Wiaczesław Kaskiw, lider partii Pora (byłej młodzieżówki demokratycznej) wchodzącej w skład ugrupowania prezydenckiego. Minister obrony Anatolij Hrycenko, bliski współpracownik prezydenta Wiktora Juszczenki, ma inne zastrzeżenia. Nie zgadza się z pomysłem reformy armii, który zgłosiła „żelazna Julia“. – Nie możemy w 2008 r. przejść na służbę kontraktową – mówił Hrycenko. Zapewnia, że jego pogląd podziela szef państwa.

Przykłady można mnożyć. Wystarczy, że koalicji z blokiem Julii Tymoszenko nie poprze trzech deputowanych Naszej Ukrainy, by nie powstała większość (228 głosów w 450-osobowej Radzie Najwyższej). Niektórzy analitycy nie wykluczają, że w tej sytuacji wpływowe osoby z otoczenia prezydenta Wiktora Juszczenki wkrótce rozpoczną rozmowy z prorosyjską Partią Regionów premiera Wiktora Janukowycza.