W brzydki deszczowy wczorajszy poranek szefowa amerykańskiej dyplomacji Condoleezza Rice i sekretarz skarbu Henry Paulson zapowiedzieli zaciśnięcie pętli sankcji wokół Teheranu. – Ogłaszamy kilka nowych posunięć, aby Iran boleśnie odczuł konsekwencje swego nieodpowiedzialnego zachowania – oznajmiła Rice. Chodzi zwłaszcza o sankcje finansowe wobec Gwardii Rewolucyjnej (za jej rolę w rozprzestrzenianiu wojskowej technologii nuklearnej) oraz elitarnych brygad al Kuds, które Waszyngton uznał za organizację terrorystyczną wspierającą między innymi radykalne szyickie ugrupowania w Iraku. – To bardzo istotny krok. Pokazuje bowiem, że Stany Zjednoczone wciąż próbują dyplomatycznych metod rozwiązania tego konfliktu – mówi „Rz” ekspert ds. polityki bliskowschodniej w Fundacji Heritage James Phillips.
Sankcjami objętych zostało w sumie 20 osób i instytucji. Na liście znalazły się między innymi trzy największe państwowe banki. – Każdego roku Iran przekazuje terrorystom za pośrednictwem międzynarodowego systemu finansowego setki milionów dolarów – oświadczył Paulson.
Irańskie MSZ uznało nowe sankcje za niezgodne z prawem międzynarodowym i w związku z tym nieważne. Rzecznik rządu Ghollam Hussejn Elham, zanim Amerykanie ogłosili swoją decyzję, podkreślał, że Iran osiągnął właśnie „szczyt swojej siły”, zarówno pod względem militarnym, jak i gospodarczym, i może stawić czoło wszelkim wrogom. Powiedział to na zjeździe bassidżich – rezerwistów Gwardii Rewolucyjnej – odbywającym się w świętym mieście szyitów Kumm. Bassidżi (ich liczbę szacuje się na kilka milionów) szkoleni są w bazach Gwardii Rewolucyjnej. 10 tysięcy z nich uczestniczy właśnie w zjeździe w Kumm, na którym umacniają się w przekonaniu, że ich kraj jest nie do pokonania.
USA oskarżają irańską Gwardię Rewolucyjną o „wspieranie terroryzmu”. Taki sam zarzut postawił w czwartek Amerykanom szef irańskiego MSW Mustafa Purmohammadi. Jego zdaniem „są wystarczające dowody” na to, że Amerykanie szkolą od kilku lat w Afganistanie terrorystów, którzy mają trafić do innych krajów, w tym do Iranu.– Nie boimy się Amerykanów, ich gróźb, sankcji. To polityczne gry, a nawet jeżeli coś więcej, to jesteśmy znakomicie przygotowani do obrony – mówi „Rz” młody mułła z Kumm Abdulrahman Alimi.Teheran igra z ogniemOd miesięcy Waszyngton bezskutecznie stara się zmusić Teheran do porzucenia prac nad bronią atomową. Rada Bezpieczeństwa ONZ zgodziła się na ograniczone sankcje, ale wobec oporu Rosji i Chin nie chce przystać na dalsze zwiększenie nacisków na Teheran.
Przed paroma dniami prezydent George W. Bush stwierdził, że zachowanie Teheranu grozi wybuchem trzeciej wojny światowej.