Według lewicowej gazety „El Pais“ wielu hierarchów „zaniemówiło“. Ten bezprecedensowy gest oznacza bowiem radykalną zmianę podejścia do tego okresu hiszpańskich dziejów. Dotąd Kościół uważał się za ofiarę konfliktu zbrojnego z lat 1936 - 1939, a w najgorszym razie za biernego świadka.
W przemówieniu otwierającym poniedziałkowe plenarne posiedzenie episkopatu biskup Blazquez poświęcił dużo miejsca rehabilitującej republikanów ustawie o pamięci historycznej, która budzi w Hiszpanii ogromne emocje. Mówił, że choć za wiele czynów i za wielu ludzi należy dziękować Bogu, to za inne „konkretne działania powinniśmy prosić o wybaczenie, nie uzurpując sobie prawa do osądzania bliźnich".
- Oczyszczenie pamięci, do którego zachęcał nas Jan Paweł II, zakłada zarówno przyznanie się do ułomności i grzechów, jak też zmianę postawy i postanowienie poprawy - powiedział.- Każda grupa ludzi, społeczeństwo, Kościół, partie polityczne, związki zawodowe, ma prawo przypominać swą historię i pielęgnować własną pamięć - ciągnął biskup. Jednak - tu powtórzył główny zarzut prawicowej opozycji wobec ustawy o pamięci historycznej, będącej dziełem socjalistycznego rządu Jose Zapatero - nie trzeba przy tym „otwierać ran ani podsycać uraz". Biskup mówił o wojnie domowej w przeddzień rocznicy śmierci Francisco Franco (20 listopada 1975 r.), którą sympatycy generała uczcili, między innymi pielgrzymując do jego mauzoleum w podmadryckiej Dolinie Poległych.
Była to prawdopodobnie ostatnia taka pielgrzymka, bo ustawa o pamięci historycznej, która wkrótce wejdzie w życie, wyraźnie nakazuje usunięcie wszelakich frankistowskich symboli z miejsc publicznych oraz „odpolitycznienie" Doliny Poległych. O tym, że nie wszystkim się to podoba, świadczyły okrzyki uczestników mszy odprawionej tam w sobotę za duszę Franco: „Zapatero, s... syn!", „Niech żyje Franco!"