Debatę zorganizował słynny klub Oxford Union, gdzie w sztuce prowadzenia dyskusji szkoliło się wielu przyszłych brytyjskich premierów. Na spotkanie z udziałem najwybitniejszych osobistości wejście mają tylko członkowie klubu, w większości studenci i absolwenci uniwersytetu w Oksfordzie.

Dobór gości na poniedziałkowe spotkanie wywołał chyba największe kontrowersje w ponad 150-letniej historii klubu. Obok historyka Davida Irvinga, który spędził ponad rok w austriackim więzieniu za negowanie Holokaustu, zaproszono też przywódcę skrajnie nacjonalistycznej partii BNP Nicka Griffina, który oskarża imigrantów o wszelkie zło, jakie spotyka Wielką Brytanię. Oxford Union tłumaczy, że niezależnie od swoich poglądów ludzie muszą mieć miejsce, aby je wyrażać.

Już tydzień przed debatą w Oksfordzie doszło do demonstracji z udziałem ocalałych z Holokaustu. Protesty zapowiedziały też muzułmańskie i żydowskie organizacje studenckie. Na znak protestu z udziału w debacie zrezygnował brytyjski minister obrony Des Browne. A polityk partii konserwatywnej Julian Lewis, który zasiadał w kolegium organizującym debaty, zrezygnował z tej funkcji.

– Obaj zaproszeni to kundle. Nie można mylić wolności słowa z dawaniem im okazji do zabierania głosu w tak prestiżowym miejscu – mówił Lewis. Ale mimo kontrowersji i apeli o bojkot debaty bilety na nią zostały wyprzedane z dużym wyprzedzeniem.

– Ludzie umierali za to, abyśmy mieli wolność słowa. Studenci powinni się spotykać z różnymi poglądami i punktami widzenia. Możemy się nie zgadzać z tymi ludźmi, ale warto ich posłuchać. Tym bardziej że to im raczej zaszkodzi, niż przysporzy nowych zwolenników – mówi „Rz” Simon Richards z brytyjskiej organizacji walczącej o wolność słowa Freedom Association.