Wnuk włoskich imigrantów urodzony i wychowany w Nowym Jorku, stał się 11 września 2001 roku "burmistrzem Ameryki", gdy jako szef miejskich władz stanął na czele akcji ratowniczej. I choć krytycy zarzucają mu, że wcześniej bagatelizował groźbę ataku i źle przygotował miasto na jego ewentualność, to właśnie tamte doświadczenia s?ą istotną? częścią? jego wyborczego wizerunku. Kreuje się na doświadczonego, twardego przywódcę, który będzie prowadził bezwzględną walkę z terrorystami i skutecznie zadba o bezpieczeństwo kraju.
Był wysokim urzędnikiem departamentu sprawiedliwości w administracji Reagana, a potem prokuratorem, który zasłynął bezpardonową walką? z mafią i nieuczciwymi finansistami z Wall Street. Gdy obejmował urząd burmistrza, Nowy Jork należał do najniebezpieczniejszych miast Ameryki, gdzie strach było chodzić nocami po ulicach czy jeździć metrem. W ciągu paru lat Giuliani zdołał zdławić przestępczość i przywrócić w metropolii spokój.
Choć pochodzi z katolickiej rodziny, a w młodości chciał ponoć przez moment zostać księdzem, pod względem poglądów na sprawy społeczne i moralne znajduje się zdecydowanie na lewym krańcu politycznego spektrum swej partii.
W swej długiej karierze opowiadał się za legalnością? aborcji, za prawami gejów i za ściślejszą? kontrolą nad bronią?, co nie przysparza mu zbyt wielu zwolenników w konserwatywnym skrzydle partii republikańskiej. Wciąż jednak dla wielu ekspertów pozostaje najbardziej "wybieralnym" spośród republikańskich kandydatów. Te same bowiem poglądy, z których musi się tłumaczyć przed konserwatystami, daj? mu szansę dotarcia do szerszego elektoratu, także poza kręgiem zdeklarowanych sympatyków republikanów.