Zdjęcia z kamery w monachijskim metrze zna już w Niemczech każde dziecko. Widać na nich leżącego mężczyznę kopanego przez dwóch chłopaków. Ofiarą jest emerytowany dyrektor szkoły, a jego oprawcami dwóch młodocianych przestępców. Jak się okazało, jeden jest z pochodzenia Grekiem, drugi Turkiem.
– Mamy za dużo młodocianych przestępców ze środowisk imigracyjnych – ogłosił ostatnio przed kamerami premier Hesji Roland Koch, proponując zaostrzenie kar dla młodych bandytów i wydalenie z kraju tych, którzy nie mają niemieckiego paszportu, nawet jeżeli wychowali się w Niemczech.
– Świadomie dzieli społeczeństwo, wprowadza podział na lepszych i gorszych, szkodzi integracji po to tylko, żeby wygrać wybory w Hesji – orzekli jednogłośnie przedstawiciele ponaddwumilionowej społeczności tureckiej, apelując do kanclerz Angeli Merkel, by wpłynęła na swego kolegę partyjnego. Zapewne Koch rzeczywiście wykorzystał zdarzenie w monachijskim metrze, licząc na to, że uda mu się zdobyć dodatkowe głosy konserwatywnych wyborców. Podobnie uczynił w poprzednich wyborach, zbierając podpisy przeciwko planom wprowadzenia podwójnego obywatelstwa dla imigrantów.
Ale premierowi Hesji też nie można odmówić racji. Z wiarygodnych ocen wynika, że cztery piąte młodocianych przestępców używających przemocy rzeczywiście pochodzi ze środowisk imigracyjnych.
– Nie kwestionujemy tych danych, lecz zwracamy uwagę, że to wynik bezrobocia, braku perspektyw, złego systemu szkolnictwa i jeszcze gorszej koncepcji integracji – twierdzi Kenan Kolat, przewodniczący Wspólnoty Tureckiej w Niemczech.