Jesteśmy skazani na stanowisko Rosji w sprawach geopolitycznych i na tym polega nasza tragedia. Przykładem jest pozycja Niemiec i Francji, które mówią otwarcie: „Wejście Ukrainy do NATO nie jest możliwe bez poparcia Moskwy”. Nie będziemy dramatyzować, jeśli nie zostaniemy objęci planem działań na rzecz członkostwa w sojuszu podczas szczytu w Bukareszcie. Chciałbym jednak podkreślić, że udział w MAP rozwiałby na Ukrainie mit o „północnoatlantyckim agresorze”. Perspektywa członkostwa zmusiłaby także władze w Kijowie do przyśpieszenia reform demokratycznych. Dla nas najważniejsze jest zbiorowe bezpieczeństwo. Dziękuję Polsce za tradycyjne poparcie euroatlantyckich aspiracji Kijowa. Podziwiam naszego prezydenta Wiktora Juszczenkę za jego mężną politykę i stanowczy kurs w kierunku NATO, który utrzymuje, nie oglądając się na protesty przeciwników tej idei.
NATO nie jest stowarzyszeniem hodowców królików. Sprzeciw niemieckiego rządu wobec członkostwa Ukrainy i Gruzji w sojuszu jest uzasadniony. W obu krajach demokracja jest mniej niż stabilna.
W Gruzji toczą się konflikty etniczne. Prezydent Saakaszwili nie panuje praktycznie nad jedną trzecią terytorium kraju. Gdyby teraz przyjęto Gruzję do NATO, sojusz przejąłby odpowiedzialność za rozwiązanie tych sporów. Sęk w tym, że 80 proc. mieszkańców separatystycznych regionów w Gruzji ma rosyjski paszport. Po co nam konflikt z Rosją? Podobnie jest w przypadku Ukrainy. Kto może przewidzieć reakcję Rosji, jeżeli wstąpi ona do sojuszu? W przypadku ataku my, Niemcy, i inne kraje NATO musielibyśmy ruszyć Ukrainie na pomoc. Po co nam to? Dlatego na dziś głębsza współpraca – tak, członkostwo – nie.
not. ryb
Sytuacja Gruzji starającej się o zaproszenie do NATO przypomina człowieka trzymanego w klatce ze złym psem. Zachód nam mówi: pogłaszczcie psa, on taki dobry. Ale my chcemy po prostu wyjść z klatki. To, że USA, Polska i inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej rozumieją, że chcemy opuścić klatkę ze złym psem, daje nam nadzieję. Ale martwi, że inni członkowie NATO, ustępując Rosji, pozwalają jej realizować marzenie o strefie wpływów. Nie zważają na to, że trzy czwarte Gruzinów jest za członkostwem w sojuszu. Przecież w NATO nie ma zasady, żeby ulegać stronom trzecim. Argument, by nie przyjmować krajów, które mają problemy wewnętrzne z separatystami, nie brzmi dobrze. Bo skoro to konflikty wewnętrzne, to za co karać, a jeżeli nie wewnętrzne, to tym bardziej.
Szczyt NATO w Bukareszcie: www.summitbucharest.ro