Berlusconi zdecydowanie zwyciężył

Nieoficjalne jeszcze dane mówią o niemal 9-punktowym zwycięstwie Ludu Wolności nad Partią Demokratyczną Waltera Veltroniego. Dziwi nie tyle zwycięstwo, ile jego rozmiar oznaczający, że wbrew obawom Berlusconi będzie miał wygodną większość w obu izbach parlamentu, który praktycznie stał się dwupartyjny

Aktualizacja: 15.04.2008 17:41 Publikacja: 14.04.2008 08:44

Silvio Belusconi

Silvio Belusconi

Foto: AFP

Exit polls i cząstkowe wyniki wskazywały, że zgodnie z przewidywaniami Berlusconi odniósł skromne zwycięstwo. Jednak wraz ze spływaniem wyników przewaga urosła nieoczekiwanie do 9 procent.

W Izbie Deputowanych Lud Wolności wraz z sojusznikami, przede wszystkim z Ligą Północną, dostał 340 mandatów (46 procent), a centrolewica - 239 (37 procent). Jedyną mniejszą partią, która nie jest powiązana żadnym wyborczym sojuszem i która weszła do parlamentu, jest centrowa, postchadecka UDC Pier Ferdinando Casiniego. Zdobyła ona 36 miejsc.

W Senacie centroprawicowa koalicja będzie mieć 168 mandatów (47 procent), zaś Partia Demokratyczna Waltera Veltroniego i jej sojusznik Włochy Wartości Antonio Di Pietro - 130 miejsc (38 procent). UDC będzie miała trzech senatorów.

Kuriozalna ordynacja w wyborach do Senatu przyznaje zwycięzcom premie na poziomie regionów. Z symulacji wynikało, że system faworyzuje Veltroniego, któremu wróżono nawet zwycięstwo w izbie wyższej, co uczyniłoby z Włoch państwo, którym nie sposób rządzić. Z wielu powodów, między innymi klęski radykalnej lewicy, która w ogóle do parlamentu nie weszła, koalicja Berlusconiego w 315-osobowym Senacie może liczyć na skuteczną większość 25 posłów. Oznacza to, że Berlusconi ma w ręku skuteczne narzędzia władzy.

Poza tym z wyborów wyłoniły się dwa silne, wyraziste politycznie bloki dysponujące ponad 80 procentami głosów, co może wreszcie doprowadzić do solidnego dwupartyjnego systemu politycznego we Włoszech. Wielu komentatorów uważa, że wynik wyborów może się okazać korzystny dla Włoch. Ich zdaniem nawet Veltroni może mówić o sukcesie, bo stworzył w miarę jednolitą, umiarkowaną partię lewicową, jakiej Italia jeszcze nie miała, i zdobył aż 37,5 procent głosów. Wyborcy uznali jednak, że jego czas jeszcze nie nadszedł.

Wszyscy są zgodni, że Włosi tym razem poszli głosować ze złością, która może eksplodować, jeśli nic się nie zmieni. Swoje zrobiła książka “Kasta” opisująca pasożytniczą i wyalienowaną klasę polityczną. Tytułowe określenie na stałe weszło do włoskiego języka. Pytania, co politycy chcą zrobić z “kastą”, padały niemal we wszystkich wywiadach z kandydatami na premiera.

Symbolem alienacji klasy politycznej stała się ordynacja wyborcza. Wyborcy nie głosowali na konkretnych polityków, lecz na partie. O tym, kto wejdzie do parlamentu, zdecydują partyjne machiny. Na kartach wyborczych widniały jedynie symbole partyjne – jak w krajach, gdzie nie wszyscy potrafią czytać.

Na bazie niezadowolenia z niezmiennego od 14 lat systemu politycznego, który bardziej niż rządzeniem zajmuje się utrzymywaniem przywilejów, powstał spory oddolny ruch polityczny kierowany przez jednego z najpopularniejszych włoskich satyryków Beppo Grillo. Symbolem tej kontestacji stał się przypadek wyborcy z Sorrento, który w niedzielę – oświadczając, że żadna partia z list go nie reprezentuje – zjadł kartę wyborczą. Niektórzy zwolennicy Grillo na znak protestu głosowali jedynie w wyborach lokalnych.

To właśnie ze względu na wybory lokalne, które odbywały się tylko w dwóch regionach Włoch, kilkunastu miastach i kilkuset gminach, wprowadzono zakaz wchodzenia do kabin z aparatem fotograficznym czy telefonem komórkowym robiącym zdjęcia. To wiele mówi o stanie włoskiej demokracji, szczególnie na prowincji, od Neapolu po Sycylię, gdzie głosy można łatwo i tanio kupić – za 20 – 50 euro. Najczęściej zajmuje się tym mafia. Dowodem gwarantującym wypłatę premii jest fotografia. Wiele takich przypadków zanotowano podczas poprzednich wyborów.

Frekwencja, która wynosiła 80,2 procent, była niższa niż w poprzednich wyborach o ponad 3,5 punktu, co wraz z wyrzuceniem poza parlament radykalnej lewicy (komunistów i zielonych) bardzo zaniepokoiło komentatorów. Ostrzegają, że zarówno rozczarowani, czyli ci, którzy do wyborów nie poszli, jak i zmarginalizowana ekstrema lewicy, która miała sporo do powiedzenia w rządzie Romano Prodiego, sięgną po niedemokratyczne środki walki politycznej i wyjdą na ulice.

Włosi oczekują od zwycięzcy poprawy sytuacji gospodarczej kraju, który pogrąża się w coraz głębszej recesji. Berlusconi obiecuje konieczne niepopularne reformy. Veltroni zapewnił, że w sprawach najistotniejszych dla kraju, jak np. zmiany konstytucyjne i strukturalne, których bez wsparcia opozycji dokonać nie można, będzie współpracować z Berlusconim.

Mario Cervi, nestor włoskiej publicystyki

Rz: Czy zwycięstwo Berlusconiego to dobra wiadomość?

Mario Cervi:

Nie można lekceważyć ogólnie znanych słabości Berlusconiego i różnych potknięć jego rządu w latach 2001 – 2006. Ale moim zdaniem w obecnej ponurej sytuacji Włoch tak jest lepiej. Z drugiej strony żałuję, że włoski system polityczny nie stworzył lepszego kandydata. Musieliśmy wybierać między tymi, których mamy.

Na czym polega szczególna sytuacja Włoch?

Za sprawą rządu Prodiego z imponującą prędkością zmierzamy w przepaść. Straciliśmy kolejne dwa lata na kłótnie i dyskusje. Rząd Berlusconiego mimo wszystko coś zrobił.

Partia Veltroniego zdecydowanie odcięła się od rządu Prodiego i paraliżującej go skrajnej lewicy.

Za długo żyję, by wierzyć w takie przemiany. Z Veltronim są nadal ludzie z rządu Prodiego i aparatczycy socjaldemokratów. Włoska lewica wciąż nie jest się w stanie zgodzić w bardzo ważnych dla kraju sprawach. Na przykład budowy elektrowni atomowych, które mogłyby skończyć z naszą zależnością energetyczną od zagranicy. Czy napędzających gospodarkę wielkich inwestycji, jak most na Sycylię czy linia szybkiej kolei TAV. Poza tym tak się składa, że zawsze kiedy lewica jest u władzy, rosną podatki i koszty polityki. Veltroni nie daje gwarancji, że to się nie powtórzy.

A Berlusconi jest w stanie te wszystkie problemy rozwiązać?

Oczywiście, że nie. Ale jesteśmy w sytuacji wybierającego mniejsze zło. Dla mnie mniejszym złem jest Berlusconi.

Czy sądzi pan, że Berlusconi nawiąże współpracę z Veltronim, by wyprowadzić kraj z kryzysu?

Jestem pesymistą. Sądzę, że sojusznicy Berlusconiego do tego nie dopuszczą. A Veltroni stworzył partię, która odniosła wielki sukces wyborczy. Obawiam się, że Veltroni będzie wolał poczekać, aż Berlusconi się potknie, by potem cieszyć się pełnią władzy.

rozmawiał w Rzymie Piotr Kowalczuk

Jo Leinen, socjalistyczny europoseł z Niemiec, szef Komisji Spraw Konstytucyjnych PE

Rz: Wszystko wskazuje na to, że Silvio Berlusconi trzeci raz zostanie premierem Włoch. Jakie będą konsekwencje tego wyboru dla Europy?

Jo leinen:

Wybór Berlusconiego na premiera Włoch nie wróży niczego dobrego. Włosi potrzebują stabilności oraz bezpieczeństwa ekonomicznego i politycznego. Wątpię, by Berlusconi był w stanie im to zapewnić. Już dawno udowodnił, że jest niepoważnym politykiem, żałosnym populistą, który działa wyłącznie we własnym interesie. Istnieje także niebezpieczeństwo, że zdestabilizuje całą Unię Europejską. To niebezpieczny awanturnik, który od Unii woli USA, a Busha od Barroso. UE wciąż jest dla niego drugorzędnym partnerem. Krótko mówiąc, współpraca z nim w ramach Unii będzie niesłychanie trudna. Obawiam się, że czeka nas parę niemiłych niespodzianek.

Zwycięstwo Berlusconiego to równocześnie klęska lewicy. Odnosi się wrażenie, że europejska lewica jest w kryzysie. Nie tylko we Włoszech. Także w Niemczech, we Francji...

Słabość włoskiej lewicy na pewno ułatwiła mu zwycięstwo w wyborach. Europejska lewica przeżywa głęboki kryzys. Nie jest w stanie znaleźć przekonujących odpowiedzi na pytania związane z globalizacją. Jednak to właśnie od niej ludzie oczekują rozwiązań takich problemów, jak bezrobocie czy słabnący wzrost gospodarczy. Ponieważ tych odpowiedzi nie otrzymują, zwracają się ku prawicowym populistom, którzy im obiecują mannę z nieba. Tak jak Berlusconi.

Berlusconi często gościł w Parlamencie Europejskim. Wszyscy pamiętamy, jak nazwał europosła Martina Schulza kapo. Czy niebawem znów go zobaczymy w Strasburgu?

Broń Boże! Nie mamy powodu, by go zapraszać. Ten pan reprezentuje tak niski poziom demokracji, że wstyd go słuchać. Chcemy zaprosić Benedykta XVI. Berlusconi może zostać w Rzymie.

—rozmawiała Aleksandra Rybińska

Exit polls i cząstkowe wyniki wskazywały, że zgodnie z przewidywaniami Berlusconi odniósł skromne zwycięstwo. Jednak wraz ze spływaniem wyników przewaga urosła nieoczekiwanie do 9 procent.

W Izbie Deputowanych Lud Wolności wraz z sojusznikami, przede wszystkim z Ligą Północną, dostał 340 mandatów (46 procent), a centrolewica - 239 (37 procent). Jedyną mniejszą partią, która nie jest powiązana żadnym wyborczym sojuszem i która weszła do parlamentu, jest centrowa, postchadecka UDC Pier Ferdinando Casiniego. Zdobyła ona 36 miejsc.

Pozostało 94% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019