Powód zakazu? „Prowokacyjne wypowiedzi Łużkowa o charakterze politycznym i możliwy jego związek z praniem brudnych pieniędzy na Ukrainie, zwłaszcza w Sewastopolu” – głosi oficjalny komunikat SBU.
10 maja Łużkow przyleciał do stolicy Krymu Symferopola. Tam oficer SBU od razu wręczył mu pismo uprzedzające, by „nie podejmował działań mogących szkodzić narodowym interesom Ukrainy oraz jej integralności terytorialnej”. Ale Łużkow się tym wcale nie przejął. – Sewastopol nie został w 1954 r. przez Chruszczowa przekazany Ukrainie razem z Krymem, bo stanowił oddzielną jednostkę administracyjną – wołał, występując w tym mieście z okazji 225. rocznicy powstania Floty Czarnomorskiej. Dowodził, że „zbada sprawę” i doprowadzi do „podjęcia właściwej decyzji”.
Łużkow oświadczył też, że przedstawi najwyższym rosyjskim władzom propozycję renegocjacji traktatu o przyjaźni między Rosją i Ukrainą. Celem ma być wywarcie na Kijów nacisku, by ten oddał Sewastopol, a może nawet i cały Krym.
– Afera z Łużkowem oznacza kolejne zaostrzenie stosunków na linii Moskwa – Kijów – powiedział „Rz” redaktor naczelny kijowskiego pisma „Narodnyj Deputat” Wasyl Zoria. – Okazuje się, że wszelkie uzgodnienia i porozumienia ze stroną rosyjską niewiele znaczą – dodał.
Zdaniem Zorii wielką niewiadomą są przyszłe kontakty ukraińskich władz z nowym prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem – na jego inaugurację nie przyjechał nikt znaczący z Kijowa.